Erin, wezmę obrazek. Jeśli się nie spotkamy to po prostu go zostawię....
Zawiozłam dzis Laurę - państwo młodzi (ale pełnoletni) Pani bardzo nadopiekuńcza (również w stostunku do Pana
Kić będzie mieszkała w Wasilkowie (zawiozłam na ul Wrocławską) Ale chwilowo mieszkają tam. W każdym razie został też transporter - jutro kicia ma już pojechać do siebie.
Przez całą rozmowę siedziała i mruczała. Bardzo grzeczna z niej dziewczynka.
Mamba Moni trafiła do bardzo sympatycznej młodej pani - jest tam wprawdzie dwoje dzieci, ale oswojone

Tj nie rzuciły się na Mambę z pazurami, ale grzecznie podziwiały ją z bezpiecznej odległości.
Zabrałam klatkę-łapkę ze spółdzielni na Nowogródzkiej. Złapali jedną kotę i wycięli. Zostało jeszcze kilka, mają ochotę na klatkę w następnym tyg. Problem polega na tym, że jedna karmicielka się nie zgadza na sterylizację. A ma stado.
No i weź bądź mądry...
Spółdzielnia może zamknąć okienka i potem będzie dzwonić, że okienka zamknięte (jak to bywało notorycznie w tamtym roku)
A potem... potem byłam z dzieciakami z Białostoczku na okazaniu w lecznicy. Paskudnie jest. Dwa całkiem ok, ale dwa ...
U jednego nie działają dwa oczka, u drugiego jedno.
Przyjechała też Szałwia,trwały konsultacje.
Wiadomo jak jest - po pierwsze długie,pracochłonne i niestety być może bolesne leczenie (jednemu powinno się zszyć powieki i zapuszczać krople)
Po drugie - gdyby było wiadomo, że ktoś go weźmie...
Ostatnie ślepaczki wyadoptowały się cudem. Obawiam się, że limit cudów nam się wyczerpie.
Ale wiadomo też - jak się zastosuje "rozwiązanie ostateczne" to już się potem takiego kotka nie wskrzesi. Więc leczymy.
Wiadomo też,że jak dziś nie podjęłyśmy tej decyzji to już pewnie nie podejmiemy
No i niestety - podejmowanie takich decyzji "leczymy" jakkolwiek szlachetnie by się nie wydawało jest łatwe, jeśli to nie ja będę się potem męczyć z zakraplaniem, dzieleniem tabletek i troską o dalszy los tych maluchów. Więc co ja mogę...
Przepraszam
Nakasja, ze byłam "nieobecna" jak się spotkałyśmy. ALe moje zwoje mózgowe były chwilowo bardzo mocno zestresowane...
Nawet Pchełki nie widziałam. Ech...