Babajago, ja też wierzę
wierzę że Kot był mój, że (czy w imieniu Asche'a czy swoim, czy innych kotków za które walczyłam a im się nie udało) odnalazł mnie, wybrał nas jako swój dom
i tak mi strasznie z tego powodu przykro
że życie nie chce się ładnie ułożyć
do tej pory słyszę jak Kot miauczy pod oknem, wspina się po kratach, parapetach i próbuje wskoczyć do mnie przez okno
(mieszkam na pierwszym pietrze) , widzę te wpatrzone we mnie niezapominajkowe oczy, tą radość kiedy zauważał mnie na dworze, jak biegł do mnie...
bardzo wierzę że to ja powinnam Go ukraść
Kot był moim dobrym duszkiem, posłańcem
przyprowadził mi Kokotę
mojego wymarzonego marmurkowego kota (skąd to wiedział?)
teraz ciężko mi dlatego, że czuję, iż Kokocia była prezentem od Kota
i teraz straciłam ostatni z Nim związek
poza tym z Nią też utworzyla sie niesamowicie silna więź... po odejściu Kota mialyśmy tylko siebie, to co przeżyłyśmy razem było niezwykłe i magiczne, nie wiedzą co tracą Ci którzy nie doświadczyli przemiany nieufnego dzikiego kota, u nas trwalo to przeszło pół roku
ale każde 4 sekundy Kokoty spędzone u mnie na kolanach cieszyły bardziej niż całe godziny kokoszenia się Tiko...
ale czego to w życiu człowiek nie przeszedł... jakoś wytrzymam i to
dobrej nocy
A.