Ponieważ nie wszystkim strona się otwiera wklejam cały tekst:
Dokąd wozić bezdomne psy?
Region | Proszowice 2009.02.05 06:00
KONIUSZA. Rozwiązaniem problemu może być... powrót do poprzedniego stanu
Od początku roku schronisko dla bezdomnych zwierząt w Olkuszu nie może przyjmować zwierząt spoza swojej gminy. Taką decyzję podjął miejscowy burmistrz. Postanowienie uderzyło rykoszetem również w gminy powiatu proszowickiego. Część z nich właśnie do Olkusza oddawała bezdomne, wałęsające się psy. Teraz muszą szukać innych rozwiązań.
Największy kłopot mają w Koniuszy. To jedyna gmina, która miała ze schroniskiem podpisaną formalną umowę na przyjmowanie zwierząt. - Przeciętnie oddawaliśmy kilkanaście psów w roku. Zdarzało się jednak, że jednego dnia pracownicy schroniska zabierali po 3 sztuki - mówi zastępca wójta Jacek Tomasik. Standardowy sposób postępowania wyglądał w ten sposób, że mieszkańcy danej miejscowości osobiście lub za pośrednictwem sołtysa zgłaszali urzędnikom z gminy, że po wsi błąka się pies. Czasem, dla podniesienia wagi problemu dodawali, że zwierzę zachowuje się agresywnie. Wtedy o kłopocie powiadamiano schronisko, którego pracownicy na drugi lub trzeci dzień przyjeżdżali po zwierzaka, chwytali go i odwozili. Za zabranie psa gmina płaciła 800-1000 złotych.
System funkcjonował do końca ubiegłego roku. Wtedy działalność olkuskiego schroniska została ograniczona, do czego przyczynili się m.in. obrońcy zwierząt. w Koniuszy obawiają się konsekwencji tej decyzji, bo rozwiązania alternatywnego dotychczas nie udało się znaleźć. - Na szczęście od początku roku zgłoszeń o bezdomnych psach nie było. Na pewno jednak się pojawią. Nie wiem, co wtedy zrobimy, ale budowa własnego schroniska nie wchodzi w grę - mówi Jacek Tomasik.
Budowa schroniska to przedsięwzięcie, na które na pewno żadna z tutejszych gmin się nie zdecyduje. - z doświadczenia wiem, że największy problem jest z wyborem lokalizacji. Do tego dochodzą koszty samej budowy, które wynoszą od 2 do 8 milionów złotych - powiedział nam wczoraj właściciel olkuskiego schroniska Rafał Pałka. Miał jednak również lepsze wiadomości dla zainteresowanych usługami świadczonymi przez placówkę. - Odwołaliśmy się od decyzji ograniczającej naszą działalność i w tej chwili trwają procedury, które zmierzają do przywrócenia poprzedniego stanu - mówi.
Być może więc w niedalekiej przyszłości bezdomne zwierzęta z terenu powiatu proszowickiego znów będą mogły trafiać do Olkusza. Jak się bowiem okazuje, z usług tamtejszego schroniska korzystała również gmina Proszowice. - Nie mieliśmy podpisanej umowy, ale gdy ktoś nas prosił o przyjęcie psa, to w wyjątkowych przypadkach zabieraliśmy takie zwierzę - przyznaje Rafał Pałka. Jak mówi Małgorzata Kwiatkowska z Wydziału Rolnictwa o Ochrony Środowiska UGiM w Proszowicach, rocznie takich przypadków było kilka. - Gdy otrzymujemy tego typu zgłoszenie, zawsze próbujemy na własną rękę znaleźć takiemu psu jakiś dom. Czasem się to udaje. Dopiero, gdy próby były bezskuteczne, informowaliśmy schronisko - tłumaczy.
Ostatni taki przypadek miał miejsce w grudniu ubiegłego roku. Do Olkusza trafił bernardyn, który przyplątał do siedziby Rejonu Dróg Wojewódzkich w Jakubowicach. Mimo ogłoszenia w prasie nie znalazł się chętny do przygarnięcia zwierzaka.
W innych gminach z problemem bezdomnych psów radzą sobie głównie na własną rękę. - Na szczęście nie są to częste zdarzenia. Zawsze w takich przypadkach psami zajmuje się nasz pracownik Zygmunt Chodorowicz, który łapie je i stara się znaleźć właściciela. Dotychczas mu się udaje - mówi Jan Chojka z Nowego Brzeska.
Zainteresowani podkreślają, że wałęsające się psy często są podrzucane przez przybyszów w innych okolic. - w ubiegłym roku ktoś znalazł skrajnie wygłodzonego, dużego psa, którego ktoś przywiązał do drzewa w lesie w Koniuszy. w dodatku zrobił to w miejscu, w którym rzadko pojawiają się ludzie. Pies jeszcze żył, ale był na granicy wyczerpania - mówi Jacek Tomasik.
Aleksander Gąciarz
proszowicki@dziennik.krakow.pl