Udało nam się w piątek dotrzeć do weta i tak jak się spodziewałam orzekł, że to grzybek, przez tydzień nos mamy smarować kremem Lamisilatt cztery razy dziennie, a gdyby za bardzo pucowała krem zanim wsiąknie, to nawet osiem razy, w piątek do kontroli i gdyby nie było poprawy to wtedy prochy
kota mnie zaskoczyła niesamowicie, bo nawet na weta nie fuknęła, a poprzednich miała ochotę zagryźć, była bardzo grzeczna przez całą drogę i tylko wystraszona, bo czułam jak czasami trzęsła się bardziej
od kiedy w domu jest Leo Delka częściej na mnie śpi w nocy, jest bardziej głaskliwa i dłużej znosi pieszczoty (co prawda dwa razy dostałam po łapie z pazurkami za jakieś przewinienie, może się wtrąciłam do kocich negocjacji, albo próbowałam ją głaskać na progu łazienki przy Leo, albo coś jeszcze innego zrobiłam, co nie spodobało się królewnie) Leo potraktowała łagodniej, chyba mruczał w nieodpowiedniej tonacji, więc strzeliła go łapą po pyniu, ale jego potraktowała bez pazurków, o on ją zignorował, małą jest też bardziej aktywna w nocy, dlatego ostatnio jestem ciągle niewyspana
Delkę ciągnie do łazienki, ale jej zamiary nie wyglądają na za bardzo pokojowe, nie zabraniam jej tam wchodzić, ale staram się monitorować jej wizyty, bo wolałabym nie mieć w domu dwóch grzybkowiczów
teraz aniołki sobie poszły spać, każde w swoim ulubionym miejscu
dzisiaj Leo ośmielił się wyjść z łazienki, w momencie kiedy ja leżałam na kanapie usiłując leżącą na mnie Delkę zniechęcić do czyszczenia nosa, a zachęcić do spania, Leo dotarł do pokoju poprzyglądał się nam zza winkla i wrócił do łazienki
śmieszne są te bachorki, ale my też musimy nieźle wyglądać, kidy biegamy do łazienki patrzeć co się dzieje, albo stojąc tam ( wole nie liczyć ile czasu) i patrząc na te obserwujące się dziabągi