AnTonina byla dzisiaj u weterynarza, bo sie podejrzanie drapala, miala
cos na pyszczku i ogolnie wydawala sie nijaka.
Pani doctor po omacaniu strachajla, zbadaniu, pozagladaniu w uszy i pyszczek, poogladniu brody, szyi i dupeczki orzekla, ze gorne drogi oddechowe ciut zajete, na brodzie bakcyl sie rozsiadl i kazala antybiotykiem pasc dziewuszke. Ogolnie powiedziala, ze AnTonina jest
troche chora.
AnTonina powrociwszy do domu uznala, ze skoro jest troche
chora, to nalezy jej poswiecic
cala swoja
uwage. Wiec chodzi, marudzi, kaze sie glaskac, nosic na raczkach, przytulac, rozmawiac, wysluchiwac rozpaczliwych zazalen, pocieszac i
w ogole. Bo AnTonina taka biedna,
chora przeciez
Jednym slowem, jest jeszcze bardziej
upierdliwa 