W sumie my mozemy się pomału zgłosić

Ja - czyli Ola, oraz moje kocięta - Reksio, 6 miesięcy, Malinka - 3 miesiące. Dom zdecydowanie niewychodzący. Jestem właśnie w toku remontowania mojego pierwszego własnego mieszkania i balkon oraz okna będą starannie zabezpieczane. Póki co mieszkamy kątem u mamusi, ale balkon i świat zewnętrzny strasznie pociąga moje maluchy. Pchają się na balkon jak wściekłe. Od małego przyzwyczajam do szeleczek. W szelkach wychodzą na balkon. Smycze były odszelkowe ale po dojrzałym namyśle zakupiłam takie automatyczne smycze dla psów, Malinka jako młodsza ma 3metrową, Reksio 5 metrową. Spacery się właściwie dopiero zaczynają, bo wcześniej maluchy albo chorowały, albo były szczepione. Jak ladna pogoda staramy się raz dziennie wyjść, choc na krótko. Małe na początku trochę przerażone światem zewnętrznym, masa dziwnych zapachów i dźwięków. Reksio łaził szorując brzuszkiem po ziemi, Malinka w ogóle nie chciała iść

potem poszly na trawkę, ale w łapy kłuła

ale ciekawość zwyciężyła

Reks ciągnął mnie w najgorsze chaszcze, pod balkony gdzie zbierają się okoliczne dziczki. Mała pchala sie do wypielęgnowanych ogródków, musiałam ją szybko wyciagać żeby się nie narazić na lincz. Chyba jesteśmy jedyną rodziną wyprowadzającą koty na osiedlu

dzieci były szalenie zaciekawione kotami, a koty dziećmi. Pozwoliłyśmy z siostrą na małą konfrontację, w końcu chcemy żeby nasze zwierzaki się z ludźmi otrzaskały. Wszystko wypadło bardzo dobrze, nie licząc tych chwil kiedy w Reksiu obudził się instynkt i chciał na drzewo wleźć za jakąś ptaszyną (zdarza nam się to nagminnie).
Mnie samej nie przyszłoby do głowy by wyprowadzać małe na spacer, pomyślałam o tym dopiero jak zobaczyłam jak bardzo lubią siedzieć na balkonie i obserwować świat zewnętrzny

Codzienne spacery odpadają ze wzgledu na moją pracę - nieraz cały dzień jestem poza domem, ale jeśli mam trochę wolnego staram się wyprowadzać kociaki. Chyba maluchy to lubią

w każdym razie do szelek przyzwyczaiły się szybciutko.