Kocia po przejsciach,agresja. Kociego psychologa mi potrzeba

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lis 22, 2005 10:13

Ja mam w domu Potwora.
Jest to dzika koteczka. Człowiekowi nie daje do siebie dotknąć i szanujemy to. Na siłę jest łapana tylko do zabiegów typu szczepienie, zakraplanie oczu.
Zakochana w Huniku, gdy inne koty zbliżają się do niej, wrzeszczy ostrzegawczo lub paca je łapą, ale nigdy nie próbuje robić nikomu krzywdy.
Ludzi lubi, ale na odległość - wita mnie, gdy wracam do domu, przybiega na wołanie (reaguje na swoje imię).
Kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!
[...] jesteś tym, co jesz... kabanosem w majonezie"

ariel

 
Posty: 18770
Od: Wto mar 15, 2005 11:48
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Wto lis 22, 2005 10:13

Jak Funia zyła wcześniej nie wiem, ale nie wierzę, ze miała dobry dom (domy)... :(
Regato, a twoi znajomi nie próbowali jakichs leków uspokajających?

Mam jeszcze jednego Feliwaya, ale skoro poprzedni nie pomógł, to w cud zadziałania nie wierzę.

Coraz bardziej skłaniam sie do podania jej jakiegos psychotropu. Ale chciałabym poznac ludzi, którzy podawali i mają z tym doświadczenia, bo jednak nie są to leki obojętne...

Rozumiemy, ze Funia milasta nie bedzie. W porządku. Ale w domu sa jeszcze trzy inne koty, w tym Dyzio po poważnej chorobie, który - ze sie tak ludzko wyraże - nie moze sie denerwowac. A Funia porządnie daje im w kość. Najbardziej wscieka sie Krawatek i nie odpuszcza jej. Dyziowi czasem zdarzy sie spac na tej samej wersalce, na której ona spi (wiec jakis postęp). W sumie najlepiej dogaduje sie w Ptysiem, choc i z nim czasem wejdzie w konflikt.
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lis 22, 2005 10:21

Salamandra pisze:Jak Funia zyła wcześniej nie wiem, ale nie wierzę, ze miała dobry dom (domy)... :(
Regato, a twoi znajomi nie próbowali jakichs leków uspokajających?


skontaktuję się z nimi.
jak coś się dowiem, dam znać :-)

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

Post » Wto lis 22, 2005 10:40

Wielkie dzięki, Regato.

Wiem, ze sa psychologowie koci. W Anglii i USA. :?
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lis 22, 2005 11:16

Dopóki problem dotyczy kontaktów kocio-ludzkich jest do naprawienia przy odrobinie woli człowieka. Problem dotyczący kontaktów kocio-kocich jest bardzo ciężki, bo trudno nakłonić koty aby się polubiły..... I nie wiem czy leczenie psychotropami jest dobrym pomysłem ... Mi osobiście wydaje się, ze takich leków powinno się używać gdy problem dotyczy samego kota a nie relacji kot-...... . To tak jakbym ja zamieszkała z kimś kogo nie znoszę i łykała codziennie prozak w celu polepszenia naszych stosunków ... :? Trochę chore, nie?
To straszne co powiem, ale gdy kot ewidentnie nie lubi towarzystwa innych kotów, to moim zdaniem najlepszym wyjściem jest znaleźć kotu dom taki, w którym kot będzie jedynakiem.
Dlatego poszukałam domu Panu Ładnemu. Mimo, ze bardzo chciałam, żeby został u mnie .... :(
W końcu to o dobro kotów tu chodzi ....

Aga1

 
Posty: 3376
Od: Pon lip 05, 2004 20:18

Post » Wto lis 22, 2005 11:26

Ja tak może trochę z głupia frant, bo jestem jeszcze nowa na forum, a i moje doświadczenie z kotami niewielkie, ale kupiłam sobie ostatnio książkę "Kocie tajemnice" autorswa Vicky Halls. Książka napisana jest właśnie przez kociego psychologa (a w zasadzie behawiorystę), jest w niej opisanych naprawdę sporo różnych nietypowych kocich przypadków i zachowań, polecam tą lekturę - tym bardziej, że podają tam konkretne zalecenia co do poprawienia danej sytuacji.
Salamadro, razie gdybyś nie mogła z jakiegoś powodu uzyskać do tej książki dostępu, to mogę zrobić ksero kilku najbardziej pasujących do Twojego przypadku historii i wysłać Ci pocztą. Skanera niestety nie mam...
Obrazek

Domino76

 
Posty: 3301
Od: Śro paź 05, 2005 8:41
Lokalizacja: Wrocławianka mieszkająca w Opolu

Post » Wto lis 22, 2005 11:35

Ago, masz rację.

Zgarnełam ją z ulicy z przeznaczeniem do adopcji. Ale nie udało mi sie znaleźć jej domu. W końcu przyszedł moment, ze pokazała, jaka kochana i miziasta potrafi byc i wtedy podjęłam decyzję, ze zostaje z nami, bo nie chce jej skazywac na nowy stres zmiany domu. A potem czas jakby zaczął sie cofac - znowu stała sie nieufna, gryzła, warczała.

Poprostu nie wiem, co robić... Nie wiem, czy ona ma taki charakter, czy tylko czasem pojawiają sie jakies problemy, których nie umiem dostrzec, czy jeszcze cos całkiem innego... Raczej nie choroba, bo wyniki krwi dobre. Jest blizna, wiec chyba miałą sterylkę.

W watku pisały osoby, które podały agresywnemu koty lek i nastąpiła poprawa w relacjach z innymi kotami.

Piszesz, ze na relacje kocio ludzie znajdzie sie metoda. Gorzej z relacjami kocio - kocimi.
Ale te kocio - ludzkie mimo upływu czasu tez są jakies dziwne. Funia porządnie nas gryzie i drapie.
Myslisz, ze ktos adoptowałby agresywna koteczkę? Wrociłaby do mnie chyba szybko... :(
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lis 22, 2005 11:43

Salamandra pisze:Ago, masz rację.

Zgarnełam ją z ulicy z przeznaczeniem do adopcji. Ale nie udało mi sie znaleźć jej domu. W końcu przyszedł moment, ze pokazała, jaka kochana i miziasta potrafi byc i wtedy podjęłam decyzję, ze zostaje z nami, bo nie chce jej skazywac na nowy stres zmiany domu. A potem czas jakby zaczął sie cofac - znowu stała sie nieufna, gryzła, warczała.

Poprostu nie wiem, co robić... Nie wiem, czy ona ma taki charakter, czy tylko czasem pojawiają sie jakies problemy, których nie umiem dostrzec, czy jeszcze cos całkiem innego... Raczej nie choroba, bo wyniki krwi dobre. Jest blizna, wiec chyba miałą sterylkę.

W watku pisały osoby, które podały agresywnemu koty lek i nastąpiła poprawa w relacjach z innymi kotami.

Piszesz, ze na relacje kocio ludzie znajdzie sie metoda. Gorzej z relacjami kocio - kocimi.
Ale te kocio - ludzkie mimo upływu czasu tez są jakies dziwne. Funia porządnie nas gryzie i drapie.
Myslisz, ze ktos adoptowałby agresywna koteczkę? Wrociłaby do mnie chyba szybko... :(

Nasze historie sa bardzo podobne :) Pana Ładnego też zgarnęłam z ulicy w celu znalezienia mu domu. Na początku był tak szczęśliwy, że znalazł się w domu, ze koty zupełnie mu nie przeszkadzały. Potem zaczeło być coraz gorzej. Nie było agresji, ale widziałam po jego zachowaniu, że kocie towarzystwo wyraźnie mu nie leży. A mojemu Atonowi bardzo nie leżalo towarzystwo nowego.
Jeżeli chodzi o agresję w stosunku do Was to ja bym nie przesądzała, ze kotka jest agresywna w stosunku do ludzi. To może być poprostu efekt ciągłego stresu i agresji w stosunku do innych kotów. Ja ja jestem wkurzona, to nieważne kto mi podejdzie pod ręce, każdemu się dostanie :twisted: :wink:
Moze spróbuj ją odizolować na kilka dni od reszty kotów (jeżeli się da) i wtedy sprawdź czy jej stosunek do Ciebie uległ zmianie ....

Aga1

 
Posty: 3376
Od: Pon lip 05, 2004 20:18

Post » Wto lis 22, 2005 11:47

Domino, dzieki za podpowiedz. Poszukam w księgarniach. Gdyby mi sie nie udało znależć, poproszę cie o ksero. :D
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lis 22, 2005 11:52

Salamandra pisze:Domino, dzieki za podpowiedz. Poszukam w księgarniach. Gdyby mi sie nie udało znależć, poproszę cie o ksero. :D

Powinnaś znależć bez problemu. nawet w sklepach zoologicznych widziałam.

Aga1

 
Posty: 3376
Od: Pon lip 05, 2004 20:18

Post » Wto lis 22, 2005 12:38

Niestety nie mam jej gdzie izolowac, bo dwa z moich kotów nie cierpią zamkniętych drzwi. 8) Zaraz albo zaczyna sie concerto grosso, albo skakanie na klamkę. 8)

Izolowałam ją na początku. Od początku rezydenci nie wykazywali wobec niej zadnej agresji. Tylko zaciekawienie. Niemniej Funia warczała, wiec starali sie ją omijać i nie wchodzic sobie w drogę. Zmieniło sie to po długim czasie. Jakby sie wkurzyli na takie jej zachowanie i odpłacaja jej tym samym - ganianiem i łapoczynami.

Niemniej z najmłodszym nawiązała najblizszą więź. Często sie razem bawią. Ale zabawa w wykonaniu Funi wygląda dziwacznie: jak ona goni, to wszystko ok. Widac, ze jest rozbawiona, ma tzw. głupawkę. Ale jak ją gonią... to już nie wygląda na zabawę. Wrzeszczy i ucieka. Wtedy najcześciej wkraczamy i izolujemy ją w jakims pomieszczeniu.

Na ręce nie da sie wziąć. Nawet w okresie dobroci dla państwa - nie było mowy o wzięciu na rece.
Raz pozwoliła mi wyszczyscic sobie uszka, obciąc pazurki, ugniatała. Teraz mnie gryzie. :?
No nie umiem sobie poradzic...

Oddałabym ją tylko całym sercem kociarzowi, który nie ma innych kotów. Jak takiego znaleźć? Wg mnie - nierealne.
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lis 22, 2005 13:38

Salamandra pisze:Niech mi jakis koci psycholog pomoze, bo juz nie mam sił i pomysłów... :(

Nie chce koty faszerowac psychotropami. W sumie to sie zastanawiam, czy by pomogły.

Funia to typ całkowicie aspołeczny. Na pewno nigdy nie mieszkała z innymi kotami. Jest egoistką i złośnicą.
Przebłyski jej dobroci wynikają z wyrachowania. Tego jestem juz pewna, bo długo ją obserwuję.
Pierwszy raz wlazła panu na kolana, jak jeszcze siedzieli w aucie, bo powrocie od weta. Stres spowodował, ze chciała sie zbliżyc do dwunożnego. Podobne sytuacje powtórzyły sie po kolejnych powrotach od weta.
Wczoraj wskoczyła mi na kolana. Zdziwiłam sie wielce, bo przez ostatnie dni tylko warczała i gryzła. Co sie okazało? Jej ulubiona wersalka była zajęta przez chłopaków. Nie miała sie gdzie podziac (bo nie czuje sie pewnie w całym mieszkaniu, nie penetruje), wiec uznała, ze skorzysta z kolan pańci. Niestety po chwili musiałam wstac, wiec przełożyłam ją na kolana siedzącej obok mamy. Porządnie ją pogryzła i podrapała. Uciekła warcząc.
Nie ma dnia, zeby nie słychac było wrzasku, jak by ją kto ze skóry obdzierał. :? Sama zaczyna, nie da żadnemu przejśc spokojnie, paca łapą. Jak którys sie nie przestraszy i tez wyciągnie łapę, albo za nią pogoni, to tak sie drze, ze nie sposób nie zareagować, bo chyba sąsiedzi by sie zlecieli, ze u nas koty ktos morduje. :?
Juz mnie to osłabia...
Jest u nas 2,5 miesiaca, a poprawy prawie żadnej. Pozwoli sie poglaskac tylko jak jest zaspana. Choc czasem i tak pogryzie. Najczęsciej juz po wyciągnieciu ręki w jej stronę i jednym głasku, zaczyna warczec, rzuca sie na rękę, gryzie, po czym ucieka.

Nie mamy juz koncepcji jak ją obłaskawić...
Nikt jej nie krzywdzi, nie krzyczy na nią, choć czasem az jezyk swierzbi...


Salamandro, wydaje mi się, że kocia ma poprostu taki charakter :roll:

Około 6 miesięcy temu przyjechała do nas Bonitka koteczka persopodobna ze schroniska w Bydgoszczy. Nie dała się dotykać, od razu pacała łapą i kłapała ząbkami. Ponieważ kotka była bardzo skołtuniona podjęliśmy decyzję o strzyżeniu, oczywiście pod narkozą inaczej nie dało się jej dotknąć. Po goleniu kotka zmieniła się diametralnie 8O tuliła się, pieściła, wystarczyło usiąść a już ładowała sie na kolana, wywniosowaliśmy, że kołtuny sprawiały jej tak duży ból i dlatego nie można było jej wcześniej dotknąć. Koteczka świetnie się aklimatyzowała, więc podjęliśmy decyzję, że może już pójść do nowego domku (od początku przyjechała do nas jako kot dla babci TZta).
Babcia była kotką zachwycona, przchodziła koteczkę odwiedzać jeszcze u nas i oczywiście pieszczotom nie było końca.
Bonita jest u babci od 6 miesięcy po około tygodniu u niej, przestała przychodzić na kolana i tak stopniowo, stopniowo się od babci oddalała :(
Teraz da się dotknąć, ale tak jak Twoja Funia- jak jest zaspana, w innym przypadku zaczyna burczeć, fukać, walić łapami. Da się ją wziąć na ręce, ale cały czas kotka chyczy i drze się jakby ją ze skóry obdzierali. Przywyczaiła się już do babci, więc babcia może zrobić przy niej więcej np poczesać po wierzchu, ale kota cały czas lamentuje. Bonita najbardziej lubi sobie siedzieć sama, z człowiekiem może się jedynie bawić czymś na sznurku np. Śpi sama, najszczęśliwsza jest jak nikt jej nie dotyka.
Od czasu do czasu do czasu przyjeżdżamy z TZtem obciąć jej pazurki, owijamy ją w tedy w ręcznik, żeby się nie rzucała, takiego skowytu wściekłego kota chyba nigdy nie słyszeliście 8O
Na szczęście Bonita jako pers ma puszyste łapki, więc jak pazurki są obcięte to raczej nie zadrapie i małe ząbki, więc jakoś mocno też nie umie ugryźć, ale sama już reakcja kota kiedy się do niego człowiek zbliża a on rzuca klątwami nie jest miłe :(
Najgorsze jest to, że babcia inaczej wymarzyła sobie Bonitkę, chciałaby kota nakolankowego, z którym porozmawia, pogłaszcze.. nie wiem czy nie będziemy musieli zabrać jej do siebie... nie znajdę jej nowego domu, bo zupełnie nie mam jej jak zareklamować :roll: Pewnie dlatego kotka trafiła do schroniska.. komuś zabrakło już cierpliwości do takiej chodzącej wścieklizny :(
Kotka była na tyle sprytna, że jak nie miała domu i sytuacja była niepewna, ona podlizywała się i przychodziła na kolana, w momencie kiedy zyskała dom na stałe.. pokazała znowu swoje prawdziwe "ja" :?

Co do realcji kocio-kociej moja Shilka jest taka, że jak tylko zbliża się do niej któryś z naszych kotów to ona prowizorycznie warczy i prycha, najbardziej kocha mnie i TZ na nas nie warknęła nigdy i można z nią zrobić wszystko. Nawet jak załapie głupawkę i pogoni kota.. to już jak role się odwracają i to ją gonią, to lamentuje strasznie. Najbardziej lubi bawić się sama w nocy piłeczką. W zasadzie nie potrzebuje innych kotów do szczęścia.

Bonita natomiast nie wiem jak zachowuje się w większej grupie kotów, przez ten czas jak była u nas i poznała się z Ozzim i Shilką to nawet zaczynała się z Ozzim bawić...
kto wie, ale prędzej czy później będzie mi dane dowiedzieć się jak zołzowata Bonita zareaguje na nasze towarzystwo :roll:
Najgorsze, że TZ nie zgadza się na 5 kota... no ale co ja z Bonitką zrobię? przecież nie dam jej skrzywdzić, mimo że jest maupą wstrętną :roll: :evil:
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Wto lis 22, 2005 14:06

Salamandra pisze:Izolowałam ją na początku. Od początku rezydenci nie wykazywali wobec niej zadnej agresji. Tylko zaciekawienie. Niemniej Funia warczała, wiec starali sie ją omijać i nie wchodzic sobie w drogę. Zmieniło sie to po długim czasie. Jakby sie wkurzyli na takie jej zachowanie i odpłacaja jej tym samym - ganianiem i łapoczynami.


Moze ona poprostu nie toleruje tych kotów (bo nie można powiedzieć, ze nie toleruje żadnego)? To, że Twoje koty były wobec niej w porządku nie znaczy, że ona będzie taka sama wobec nich ....

Salamandra pisze:Niemniej z najmłodszym nawiązała najblizszą więź. Często sie razem bawią. Ale zabawa w wykonaniu Funi wygląda dziwacznie: jak ona goni, to wszystko ok. Widac, ze jest rozbawiona, ma tzw. głupawkę. Ale jak ją gonią... to już nie wygląda na zabawę. Wrzeszczy i ucieka. Wtedy najcześciej wkraczamy i izolujemy ją w jakims pomieszczeniu.


NIGDY nie wolno rozdzielać kotów rękami ani nogami ani w ogóle do nich podchodzić jak coś jest nie tak!!!!!! Jeżeli chcecie rozdzielić koty, to poprostu czymś w nie rzućcie, np. poduszką, gazetą, kapciem, czymkolwiek. Ale NIGDY nie rozdzielajcie ich rękami!!!!!
I dlaczego ją izolujecie? Może to jest powód dla którego ona się tak zachowuje? W końcu to ją gonią, ona jest "gnębiona" przez innego kota, a jak zaczyna wołać o pomoc, to jeszcze zostaje ukarana przez zamknięcie w innym pokoju ........
poobcinajcie kotom pazury i zostawcie. Jak się znów pojawi taka sytuacja to nie reagujcie. Chyba, że zaczyna sie lać krew, to wtedy rzućcie czymś w koty. Ale dopóki to są tylko same wrzaski to nie reagujcie.

Aga1

 
Posty: 3376
Od: Pon lip 05, 2004 20:18

Post » Wto lis 22, 2005 14:09

Klaudia - moim zdaniem coś jest na rzeczy skoro kotka się zmieniła aż tak bardzo..... Ja bym tego nie zwalała na karb "takiego charakteru".
Wg mnie to jest niemożliwe, żeby kot aż tak bardzo zmienił charakter bez wyraźniej przyczyny .....

Aga1

 
Posty: 3376
Od: Pon lip 05, 2004 20:18

Post » Wto lis 22, 2005 14:16

Klaudio, wiele rzeczy bardzo znajomo mi zabrzmiało w twojej opowieści.
:?
Jesli wierzyc informacjom, które zdołałam o Fufie zebrac, miała co najmniej 2 domy. Moze byc bład w tych informacjach, ale ona jest tak charakterystyczna z wyglądu, ze raczej nie mozna sie pomylic patrząc na jej zdjęcie.
Ani jeden, ani drugi dom jej nie szukał. :?
Pytanie: dlaczego?
Czy miała zły dom (domy) i cierpiała z powodu bicia i krzyku, czy taki ma charakterek?
Wyraźnie boi sie ludzkiej ręki. Bałaby sie tylko z powodu swojego charakteru? Chyba nie. Charakter charakterem, ale chyba nie była dobrze traktowana.

Pamietak oglądałam dawno temu film na Animal Planet o psiej behawiorystce. Działo sie to w Stanach. Potrafiła koszmarne zwierzaki wyprowadzic na prostą. Pamietam psa, który po każdym wyjsciu pani z domu, demolował, co sie dało. Darł firanki, poduszki, gazety. Pierze sie sypało. Co sie dało stłuc, stłukł.
Bał sie porzucenia, bo był psem po przejściach. :(
Kilka treningów i nauka odpowiedniego zachowania pani i pies odmienił sie o 180 stopni.
Niesamowite to było.
Dlatego wierze w sile odpowiedniego podejscia do zwierzaka. Żebym tylko miała jakąs siłę fachową do pomocy...
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek i 122 gości