» Sob lis 05, 2005 22:12
Zdrowiutki, tylko ja mam spięcie terminów pracowych i zero czasu na nic. Giles mi dzielnie asystuje, rozwala się na papierach, poluje na włosy - już nie tylko na warkocz, ale na każdy kosmyk. Ganiają się z Etreą przeuroczo.
A, i Giles zaczyna grymasić. Nie wszystko czyści z miski. Nauczył się też wchodzić na stół i żebrze nam przy każdym posiłku - kładzie się z boku, a potem milimetr po milimetrze, do talerza... Co tam jakieś Carny w misce, jak tu jemy takie superzaste kiszone ogórki.
Sportem ekstremalnym jest panierowanie kotletów z kurczaka: Giles na widok surowego kurczaka szaleje, a rozbełtane jajko zachwyca go niepomiernie, natomiast Etrea uwielbia zlizywac z talerza bułkę tartą. Daliśmy mu trochę tego jajka, niedużo, wsunął jak dziki. Dokonał też napadu na kartonik z mleczkiem do kawy, wywracając go i zlizując z entuzjazmem rozlane mleko. Nie wiem, może mu dawać odrobinkę czasem?
Mam wrażenie, że w poprzednim domu on był karmiony jedzeniem ludzkim - bardzo chciałby np. dostawać wędliny, ale jesteśmy niedobrzy i mu nie dajemy. I chyba ktoś go karcił, bo kiedy znalazł nową zabawę, czyli ściąganie prania z suszarki, i mąż go leciutko pacnął skarpetką (musnął w sumie, Etrea coś takiego traktuje jak znakomitą zachętę do zabawy), Giles przerażony schował się pod stołem. Wywabialismy go dobry kwadrans. Moje biedactwo kochane. Mężowi do dziś jest głupio. Kochamy tego kota strasznie już...
Jeśli nie możesz nakarmić stu, nakarm choć jednego.