Odpowiadam na pytanie o narkozę - na podstawie własnych doświadczeń, nie w kontekście konkretnego kota.
Przy pobieraniu niewielkiej ilości krwi narkoza jest zazwyczaj zbędną (z wyjątkiem kotów bardzo nerwowych). Przy pobieraniu większej ilości krwi kot zazwyczaj ma w pewnym momencie dość. RAZ udało nam się pobrać 20 ml od mojego Łapka bez narkozy - a on jest stosunkowo spokojny u weta. Zwykle kłopoty pojawiają się już przy pobieraniu krwi na komplet morfologia + biochemia, oczywiście zazwyczaj udaje się jakoś kota uspokoić na tyle, by mieć wystarczającą próbkę do badań.
Jeśli pobiera się większą ilość krwi problemem jest też często ciśnienie krwi - w żyłach w łapach jest ono na tyle niskie, że pobranie już 20 ml staje się niemożliwe - po prostu krew przestaje w pewnym momencie płynąć. Dlatego przy pobieraniu większej ilości krwi wygodnie jest to zrobić z żyły szyjnej (przepraszam jeśli fachowo nazywa się ona inaczej - w każdym razie jest na szyi). Ale tego już nie da się zrobić bez narkozy.
Asystowałam w naprawdę wielu takich zabiegach, w większości na moich własnych kotach, czasem na innych dawcach od zaprzyjaźnionych osób. Jest to pierwszy przypadek o którym słyszałam, że poszło nie tak. Jest mi oczywiście bardzo przykro z tego powodu, zwłaszcza, że nieźle znam *anikę* i wiem co przeżywa. Nie zmienia to jednak mojego podejścia do całej metody - do pobrania dużej ilości krwi jest po prostu niezbędna.
Tym, co na pewno będę zalecać jako naukę z tej historii jest przewaga częstszego pobierania małych dawek krwi bez narkozy i mrożenia surowicy by mieć ją na czarną godzinę nad akcjami na większą skalę jednorazowo. I jeśli tylko będzie to możliwe (np. jeśli nie będziemy mieć akcji jak rok temu, gdy potrzebowałam "na już" ponad 40 dawek

) - będę ten sposób stosować.