Przepraszam, że to kolejny post z rzędu, ale tak się złożyło, że nowości mam.
Po pierwsze: odzyskałam z telefonu fotki Kociej Mamy (bohaterki wątku). Zdjęcia są z dnia, gdy rano odkryłam symptomy porodu, a Ona tak strasznie rozpaczała. Minka jej chyba mówi wszystko. No i zobaczcie jaka zabiedzona bidka kochana moja

. Voila! Oto Magrunia:




Widzicie ten smutek w oczkach? Jak mogłam nie ryczeć ???

A dziś (ja się chyba zastrzelę) ze sławetnej już mojej przypracowej kanciapy wyszedł nowy kotek(a). Zaczął miałczeć, a jak podeszłam to uciekł do środka. Przyniosłam jedzenie, to się ośmielił, wyszedł szybko i rzucił sie do konsumpcji. Było widać, że głodny. Dał się pogłaskać, wzięłam go na ręce i nie dałam rady sprawdzić płci

bo miał takie strasznie puchate, bielutkie futerko na całym brzuszku, a nie chciałam zawieść jego (jej???) zaufania zbytnia poufałością. Kotek jest ogólnie wystraszony, ale widać, że ufa ludziom, bo dał się wygłaskać. No i ma śnieznobiałe futerko kota domowego,czyste, za czyste na dłuższy pobyt w tej okolicy, pcheł nie dostrzegłam, oczka śliczne - wygląda na zadbanego

Mam prośbę ogromną: pomóżcie mi sprawdzić czy nikt go nie szuka. Miejsce pobytu: Warszawa-Wola, okolice : Żelazna, al. Solidarności, Żytnia, Nowolipki, Smocza.. Wstawiłam miseczki z jedzeniem i wodą do kanciapki, zrobiłam prowizoryczne posłanko i nie wiem co dalej...

Zachowywał sie tak, jakby tęsknił, bał sie, był zagubiony. Albo komuś nawiał, albo ktoś go wychrzanił w ramach wakacyjnych porządków. Co radzicie? Nie mogę go zabrać do chałupy. Myślę, że póki co jest bezpieczny, bo ma sie gdzie schować, ale za to jest ufny strasznie i to jest zagrożenie numer jeden. Ponadto, to jest czyściutki kociak. Naprawdę wygląda na domowego. Plakać się chce. Oto fotki. Jest naprawdę śliczny:




Co zrobić, jak szukac własciciela, jak nie pozwolić mu zdziczeć?
P.S. Mam nadzieję, że foty zachowują rozmiar. Jesli nie - poprawię.