Myszolandia pisze:Długo się zbierałam,żeby napisać tego posta,ale po obserwacji jednak się zdecyduję
Dziewczyny -
kici,sabianka,a może spróbowałybyście zakopać ten topór ?
Patrzcie,mieszkacie blisko siebie,dokarmiacie koty,dzięki Wam te koty mają co jeść,mają pełne miski.
A nie fajnie by było,jakbyście złączyły siły i razem obie się wspierały przy tym dokarmianiu ?
Różnie w życiu się układa,człowiek czasem nawet tego nie świadom,ale może potrzebować pomocy kogoś na miejscu,a wtedy wiedząc,ze jedna czy druga pomoże,zawsze łatwiej,inaczej
Nie ma sensu się obrzucać,dowalać sobie,to do niczego dobrego nie doprowadzi,a po co sobie dodatkowo nerwy psuć,samo życie nieraz tych nerwów wystarczająco dokłada
Spotkajcie się na spokojnie,pogadajcie,chociażby dla dobra tych kotów
Ot taka moja skromna prośba do Was
I właśnie,zapytam o sedno wątku,jak koty się miewają ?
Uważam, że wpis warty skomentowania.
Chciałam tylko uściślić, że ja ogarniam tylko koty z mojego podwórka, karmię je na zmianę z inną babeczką. Razem też zapewniamy im opiekę weterynaryjna w razie w, zorganizowałyśmy budki, wykastrowałyśmy towarzystwo.
Wiem gdzie kto w okolicy karmi inne koty (niektóre z nich karmi też kici), jak widzę, że gdzieś koty są opiekowane to się tam na siłę nie cisnę jak nie ma takiej potrzeby.
Koty z mojego podwórka karmiłyśmy z tą drugą babeczką najpierw niezależnie ale jak tylko się zorientowałyśmy, że się dublujemy podzieliłyśmy sobie dni, dogadałyśmy się i od kilku lat wszystko sprawnie się kula - bo lepiej się dogadać i sobie wzajemnie pomóc.
Ale widzisz nie każdy potrafi się dogadać z innymi.
Jak wyjeżdżam na urlop czy coś mam zapewnione zastępstwo na "opiekowanie" podwórka.
Znam się też z innymi forumowiczami z Rybnika. Niejednokrotnie pomagaliśmy sobie w różnych kocich kwestiach. Mam znajomych nie forumowych a pro-zwierzęcych, o których wiem, że mogę się zwrócić o pomoc. Z niektórymi łapałam w innych miejscach w mieście koty na zabiegi. Ja nie widzę wokół tylko bezdusznych ludzi, którzy jedynie krzywdzą zwierzęta.
Ja nie mam takiego problemu, że nie mam nikogo do pomocy na miejscu. Ja nie uważam, że tylko ja zrobię najlepiej i tylko ja wiem najlepiej.
Z czego to wynika, że nie ma przy kici na miejscu nikogo kto mógłby pomóc?
Zresztą przecież ja "pomagam", karmię i opiekuję z inną osobą koty, które Beata może odpuścić, może jedzenie przeznaczyć na inne potrzebujące koty z tych, które opiekuje. Wie, że ja o te koty dbam.
Myszolandia, ja jestem zawsze otwarta na współpracę, ale powiedz mi jak mam dogadać się z kimś kto notorycznie kłamie i jeszcze wypisuje oszczerstwa na mój temat w internecie.
Przecież ja zawiozłam Beatę do weta ze Szpiegiem. Następnym razem jak poprosiła napisałam, że nie mogę obiecać (bo miałam zobowiązania zawodowe) i powiedziałam, że niepoważne jest to, że pyta czy nie mogłabym się zatem tego dnia zwolnić z pracy, ale jak z kotem jest bardzo źle to mogę polecić przychodnię w Rybniku gdzie sama chodzę z bezdomniakami, w odpowiedzi dowiedziałam się, że nie obchodzi jej żadna inna przychodnia bo ona nie idzie na łatwiznę i jedynie jej zależy na tym kocie. Potem wypisywała, że chciałam tego kota uśpić przy czym jedyne co powiedziałam w rzeczywistości to że widziałam że jest z nim źle i też chciałam go łapać do weta nawet gdyby się miało okazać, że jedyne co można zrobić to go uśpić.
Potem było wstawianie przez Beatę na forum miski z kluskami, teraz wstawiła to co wstawiła w odpowiedzi na zwykłą, neutralna informację o kocie.
Czy Ty będąc na moim miejscu widziałabyś tu miejsce na dialog?