Nero przewspaniały - tylko wiecie jak jest - ledwie człowiek się znim rozstał a ju martwi się czy w dobre ręce trafił.
A należy mu się - nie spałam w nocy ze sztrresu, czuję się skatowana. Pierwsze wrażenie jak juz opisała Asia było trudne - Nero szczekał, cały się trząsł. Mnie się płakać chciało na myśl, że będziemy go tak targać na siłę....
A tu okazało się - że to pierwszorzędny podróżnik - miałąm wrażenie, że on w tej podróży rozkwita
Tak mi się wydawało, że jeśli u pprednich włąścicieli byl zamnkięty w piwnicy - to wykorzystał okazję podróży jako zdobycie nowych pbudzeń, nowych doświadczeń. Odpięłam go od smyczy i pozwoliłam "brykać" po siedzeniu. Ja go tylko podtrzymywałąm a on "zaglądał do okien", do bagażnika, kładł się podnosił, obracał, lizał mnie po rękach, pozwałął się drapać po brzuchu. Wreszcie zasnął opary o mniei troszeczkę dało się odpocząć od brykacza.
Ta straszna podróż - okazała się sielanką.
Tylko ja teraz czuję się jak zdrajca, że oddaję go w ręce osoby, o której nic nie wiem...
A on jest taki ufny, tak człowiekolubny... Tak się rozwinął. Usiłowałam mu zrobić jakeś zdjęcie choćby na pamiątkę, ale jak tu sfotografować psa, który się na Tobie pokłada?
Nie było żadnych trudnośći z utrzymaniem ku i siu - zorganizował to dopiero po opuszczeniu samochodu...
On musi trafić jak najlepiej.
I teraz ja jestem kolejną osobą, która się o to martwi.
