Postanowiliśmy zająć się w końcu własnymi kotami.
Ostatnie półtora roku głównie tymczasom poświęcałam czas, pieniądze i emocje, rezydentów traktując po macoszemu

, a zajęcie się nimi wiecznie odkładając na potem

.
Zebraliśmy się w końcu i na pierwszy ogień poszły dwa najstarsze chłopaki - Rudzio (6 lat) i Dyzio (5 lat). Zrobiliśmy im badania profilaktyczne i z ulgą przyjęliśmy wieści, że wszystko u nich w porządku. Bałam się zwłaszcza o nerki, ale tu wyniki wyszły kociastym (odpukać), książkowe. Dyziowi wyrwaliśmy zębiska, poza siekaczami stracił cały garnitur. Niestety od początku miał słabe zęby, zdejmowaliśmy już kamień i rwaliśmy popsute zębiska, ale efekt utrzymał się niecałe dwa lata. Wszystko posżło sprawnie, paszcza zagoiła mu się w trymiga, pożera wszystko, łącznie z chrupkami.
W ubiegły poniedziałek zawieźliśmy do dr Ewy nasze dwie dziewczyny - Kicię i Kimisię. Kimisia ma zęby do zrobienia (kamień i co najmniej ze dwa do usuniecia, ma też stan zapalny dziąseł, dostaje Stomorgyl). Kicia z kolei ma ok 7-miu lat, to okaz zdrowia, przez 3,5 roku odkąd jest u nas nigdy nie chorowała, nie miała najmniejszego kataru czy biegunki, pięknie jadła i załatwiała się. Badania miały być formalnością, potwierdzić, że panna jest zdrowa i nic jej nie dolega. Morfologia wyszła bardzo ładnie, ale biochemia już nie

. Kitka ma 3,39 mg/dl kreatyniny (przy normie do 1,8 mg/dl). Mocznik też podwyższony, ale nie tak bardzo (107).
Krótko mówiąc - początki PNN

.
Na razie dostała Rubenol i phytophale, zaczęliśmy też od wczoraj próbować karmić renalem RC. Zamknęłam ją w łazience, żeby inne koty nie wyżerały jej jedzonka. Ją to zamknięcie bardzo stresuje

, nie wie, o co chodzi, drapie w drzwi, żeby ją wypuścić i ma w nosie żarcie

, chce wyjść. Chodziłam więc za nią z miseczką, głaskałam, podstawiam pod nos, gdy leżała spokojnie na posłanku i była wystarczająco wyluzowana, żeby coś zjeść. TŻ w tym czasie oganiał nas od innych kociastych, które też chciały dołączyć

. Kicia się stresuje jak te barany podchodzą gdzieś z boku i niuchając próbują wsadzić nochal do miski. Ja je opitalam i odsuwam, Kitka się denerwuje i przestaje jeść, w efekcie jedną saszetkę renala jadła wczoraj na cztery razy. Mokry nawet jej jako tako smakuje, suche chyba mniej. Kicia to delikatna, wrażliwa dziewczynka, szybko i mocno się stresuje. Czekają ją trudne chwile

.
Rubenol i phytophale ma dostawać odpowiednio przez 2 tygodnie, potem powtórzymy badania krwi. W tzw. miedzyczasie będę łapać mocz do badania.
Te wyniki to na razie nie tragedia, ale nie mam się też co pocieszać - PNN jest chorobą nieuleczalną. Mogę tylko opóźniać jej postępy, dbać o komfort życia Kici. Okropne jest to uczucie, że już odmierzamy czas

.
Wyszukałam wątki nerkowe i zaczynam lekturę.
Trzymajcie za moją dziewczynkę kciuki ...