ManfredkotTusi pisze:Napoleonek zapewne zwichnął sobie ogonek. Jaka rymowanka.
Moja Lusia też tak miała jak skoczyła z saltem w górę podczas gonitwy za orzeszkiem laskowym.
Nie potrafiła go unosić (tego ogonka) przez jakiś czas, już nie pamiętam ile dni to trwało, ciągnął się za nią jak tasiemka.
Do teraz ma lekkie zgrubienie w tym miejscu (gdzieś tak w połowie) jak przeciągam ogon w dłoni.
Potrzeba czasu a Napoleon powinien poczuć się lepiej. Teraz go boli.
Witaj
Weci też tak właśnie mi mówią, że jest duża szansa że minie trochę czasu i wszystko wróci do normy lub "prawie normy".
Wczorajszy dzień był pracowity i w sumie dosyć trudny.
Najtrudniejsza była wiadomość, ze Asiny Żuczek odszedł.
Oboje z Januszem jesteśmy wciąż mocno przybici.
Razem z tą wiadomością wróciły do nas myśli o tych wszystkich naszych futerkach, które na przestrzeni czasu odeszły i obawa o te, którymi teraz się opiekujemy.
Ogromnie smutno
Wczoraj pomagaliśmy Beacie i jeździliśmy z Karolkiem na badania: rano Tż na krew, a po południu już razem na rtg (tu podziękowania dla Jokota za pomoc).
Wyniki dotarły późnym wieczorem i pokazują, że wszystko jest ok, a jednak Karol chudnie.
Dzisiaj podrzucimy im jeszcze trochę żarcia dla kociaków, bo w sumie jest najbardziej wysokoenergetyczne i nawet jak Karol zje niedużo, to i tak dawka energii będzie znacznie większa niż przy jedzeniu dla kotów dorosłych.
Mam nadzieję, że uda się kota postawić na nogi.
Z kolei Takt i Tercet postanowili pokazać mi, ze mają dosyć siedzenia w klatce i zrobili totalny kipisz.
Weszłam do kuchni, a tam na podłodze wokół klatki i w klatce w środku oczywiście też, jedna wielka papka z resztki chrupek, żwiru, wody, posłanek, zabawek i kotów w tym wszystkim.
Jeszcze przed wyjściem do pracy musiałam wyszorować klatkę, kuchnię i koty, które od wczoraj szczęśliwe szaleją z resztą stada.
Tercet zachowuje większy dystans, ale Takt spokojnie daje się złapać na podanie leków dwa razy dziennie.
Chłopaki już wiedzą, ze w porze karmienia trzeba zostać z maluchami w pokoju i nie wychodzić do kuchni, bo tam jest tylko jedzenie dla dorosłych, a tu dają lepsze chrupeczki i mokre dla kociaków.
Tak więc znowu tornado przemieszczające się przez chałupę jest bardziej kolorowe.
Nasi weci pomyśleli sobie dłużej o Karolince i postanowili, że od dzisiaj zmieniamy leczenie .
Zobaczymy czy wreszcie coś się zacznie poprawiać, czy wręcz przeciwnie .
Na razie Karolka uspokoiła się po jazdach do przychodni no i nie wpycham w nią na siłę leków, więc humorek jest coraz lepszy, a dziewczynka zaczyna się nawet bawić -wczoraj wieczorem polowała sobie na jakiegoś fruwacza
Biała Tosia ma coraz większy apetyt, rośnie, bawi się, więc wydaje mi się że realnie zdrowieje.
Bura Tysieńka wciąż niestety chudzinka, choć już nie gubi wagi, ale też nie przybywa pomimo dokarmiania.
Bierze leki tak samo jak siostra, ale efektów na razie nie widać
