Pisałam wcześniej o tym, żeby zgłosić to do odpowiednich służb, pisałam też do fundacji Centaurus w tej sprawie, bo nie wiedziałam co w tej sytuacji można zrobić (a akurat jestem ich członkiem) - dostałam instrukcje. Nawet oferowali, że mogą sami to zgłosić. Sprawa się zdusiła w zarodku, a potem napisano tutaj, żeby już tu nic nie komentować, bo pani już nie działa.
Jeżeli ona ściąga koty na DS to gdzieś ten dom musi mieć i trzeba by było to wybadać. Potem zgłosić to do PIW a nie do TOZu, aby nasłali kontrolę. Takie dostałam instrukcje od fundacji. Powiatowa Inspekcja Weterynaryjna może tu najwięcej zdziałać.
Przeczytałam wtedy cały wątek i chciałam pomóc. Świadkowie, którzy mieli swoje historie za dowód, nie chcieli tego rozgrzebywać, nawet jak podziała się tragedia z kotem. Trochę włożyłam zaangażowania w sprawę, ale nie pociągnę wozu, który nie chce jechać, bo guzik mam do sprawy - tylko to co tu wyczytałam. Odniosłam wrażenie, ze niektórym zależało, żeby sprawa ucichła, choćby dlatego, że gdyby na tamten czas zabrać tej pani koty to trafiłyby do schroniska, co jest nie na rękę niektórym. I sprawa ucichła, aż do teraz jak znowu odzywają się nieśmiałe głosy.
edit. źle to sformułowałam. Kontaktowałam się z autorką wątku w tej sprawie. Byłyśmy na etapie ustalania co dalej robić. Ale potem wyszło, że już po wszystkim, kotów nie ma, pani chora, mamy zostawić ten temat. No i tak nastała cisza w eterze.
I jeżeli ona ma znowu koty i mamy powtórkę z rozrywki to jak z gniazdem pająka - nie da rady zlikwidować poszczególnych sztuk (czyli pojedynczych działań ten pani) ale trzeba to od środka zlikwidować. Nie chcę nawet myśleć o tych kotach, że mogłoby się to dziać znowu, jeżeli tak jest to trzeba coś zrobić
