Magija pisze:wymiękam, to, ze pytam o to samo co inni nie znaczy, że z tymi pytającymi łączy mnie spisek mający na celu pogrążenie kogokolwiek
wystarczy poczytać w ilu wątkach się udzielam
ale jak widzę odpowiedzi nie otrzymam z powodu tego, ze pytam o to samo o co pytają osoby, które według drugiej strony pytają tylko po to by atakować
Szalony Kocie, faktura za Devi i Fionkę została do mnie przysłana, za Carlitka nigdy nie i jego pieniądze wciąż spoczywają w skarpecie
Proszę, jeśli wiadomość o śmierci Carlita jest prawdziwa o jej potwierdzenie, po prostu chcę by pozostał w sercach osób i jego zdjęcie zawisło tam gdzie wiszą wszystkie, które kiedykolwiek były ważne dla mnie i moich przyjaciół
p.s - cieszę się, że to forum nie wypełnia mojego życia w takim stopniu jak wypełniało kiedyś, im bardziej się od niego dystansuję tym jest mi lepiej
wpadam tylko na chwilę-nawet nie czytając poprzednich stron a znając je tylko z opowiadań..
...i w sumie to ja też wymiękam
widzę że wystarczy nie mieć kilka dni netu a tu włos się jeży..
ale te kilka dni bez miau uświadomiło mi tylko jaki to bezsensowny pożeracz czasu i do niczego nie potrzebny a wręcz często szkodliwy.
F-ra za Carlitka nie dotarła nigdy do Magiji bo ,może ktoś zwrócił na to uwagę, kilka tygodni temu Carlitka uznaliśmy za naszego rezydenta a tym samym całkiem świadomie całe jego kosztowne leczenie wzięliśmy na siebie-dla mnie to jasne i oczywiste.
Mam nadzieję że kwota która została dla niego zebrana posłuży innemu potrzebującemu kotu-niech to będzie dla tego kotka prezent od Carlitka.Carlitko umarł otoczony najlepszą opieką naszą i polecanej mi na tym forum najlepszej specjalistki nerkowej dr.Neski-dzięki zaleconemu przez Nią kosztownemu leczeniu żył dłużej niż jakikolwiek inny wet "mu dawał" i dokładnie tak długo jak dr.Neska na wstępie oceniła.
Umarł bez bólu,w objęciach naszych - przytulony tak jak lubił najbardziej do swojego ukochanego Dużego,głaskany przez Dużą,mając obok na poduszce Bellę..umarł najpiękniej jak tylko mógł umrzeć.
Powiadomiłam o tym przykrym zdarzeniu wszystkich przyjaciół oraz osoby od których miałam Carlita.
Niestety z braku netu nie mogłam zrobić tego osobiscie a i możliwe że przez to kogoś ważnego przeoczyłam - jeśli tak to przepraszam.
Jestem przekonana że Carliś jest już szczęśliwy,zdrowy, beztroski i bryka sobie wesoło pod najlepszą ,z możliwych opieką.
W tym kontekście jestem zaskoczona i zniesmaczona burzą jaką wywołały te słowa przekazane przez Marzenię.
Dla osób zaprzyjażnionych z nami, były one jak najbardziej zrozumiałe (dostałam sygnały potwierdzające to zrozumienie) .
I tylko to ma dla nas znaczenie.
Nie ma ,o ile wiem, żadnego obowiązku informowania na forum o życiu osobistym swoim i swoich rezydentów.
Te informacje,a także sposób i czas ich zamieszczenia to wyłącznie dobra wola informującego.
Dopóki Carlito był moim tymczasem odpowiadałam na pytania o niego z własnej inicjatywy każdemu z darczyńców oraz dziewczynom które mi go powierzyły,
ale także każdemu kto mnie o to poprosił odpowiadałam drogą PW na wszelkie pytania o jego zdrowie.
Podobno powyższa burza spowodowana była brakiem żródłowej informacji na temat mojego rezydenta-teraz informacja już jest a więc nie ma powodu do kontynuowania dyskusji na ten temat.
Myślę że wszyscy którym tak drogi jest los Carlita a którzy tak licznie i z takim zapamiętaniem ujawnili się dopiero na ostatnich stronach tego wątku powinni pozwolić mu po tych wyjaśnieniach odpoczywać w spokoju.
Co do stawki "na kota"- czy "za kota"-bo jakoś tak to określacie.
wiele razy tłumaczyłam ze to jest kwota którą JA wydaję na 1 kota-to znaczy tylko tyle-nic więcej.
Każdy może wydawać na kota ile chce i ma prawo to obliczyć.
Jeśli ktoś inny chce to interpretować opacznie lub złośliwie przypisując autorowi słów nieprawdziwe intencje i pomimo wielokrotnego tłumaczenia nie chce przyjąć do wiadomości prawidłowej interpretacji słów to i dalsze tłumaczenie nie ma sensu.
Ci którzy poznali mnie (poznali-nie znaczy raz widzieli) nie potrzebują żadnych tego typu wyjaśnień-wiedzą jaka jestem i w jaki sposób działam.
Ci którzy piszą o mnie tonem jedynego dobrze poinformowanego a nigdy mnie nie poznali, sami sobie wystawiają marne świadectwo.
Carlito,jak wszystkie moje koty jest mi bardzo drogi (..wciąż jest-nie był) ale jego odejście wcale nie przeszkadza mi żyć dalej i cieszyć się każdym następnym dniem.
Opieka nad kotami to dla mnie radość a nie martyrologia-czy się to komuś podoba czy nie.
Opieka nad kotami to również tylko wycinek mojego życia a nie jego jedyna treść.
..a w związku z tym wracając do tematu wątku czyli urodzin DT Smati :ustalmy,proszę,kto co przynosi w sobotę aby dania się nie dublowały?
muszę też sprawdzić czy wszyscy zostali zaproszeni bo przez ten brak netu mogłam kogoś przeoczyć