Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Śro gru 16, 2009 12:52 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

Nie było mnie w wątku tylko kilka dni, a tu tyle smutnych wiadomości :( I jeszcze Zula u Mileny odeszła :( Co za koszmar jakiś.

Ghanda - bardzo mi przykro z powodu Twojego kotka. Strasznie szybko to poleciało, białaczka musiała już bardzo mocno atakować. Czasem po prostu nie mam z nią szans :(
Chciałabym odnieść siędo jednego Twojego pytania, bo odpowiedź może przydać się też innym:
ghanda pisze:Zanim zrobiliśmy test, został mu podany steryd - w starszym wątku o białaczkowcach wyczytałam, że nie wolno. Czy jeden zastrzyk znacznie pogorszy jego stan?

Z tymi sterydami to nie jest tak, że nie wolno ich podawać kotom z białaczką. Można je podawać, jeśli korzyści przewyższają ryzyko, zatem podanie sterydu trzeba za każdym razem dokładnie rozważyć. Ale czasem sterydy są bardzo potrzebne, nawet białaczkowcom - np. w przypadku anemii.

BOZENAZWISNIEWA pisze:Teraz zapytam , czy powtarzac wynik testu białaczkowego teraz we wtorej przy okazji badań, czy poczekac na zakończenie podawania Vibragenu ?

Ja bym poczekała, nie wydaje mi się, żeby był sens teraz robić test.
A jakie te wyniki teraz powychodziły?

Larentia, wrzuć wyniki, całość. Zobaczymy, co tam się dzieje, czy są niedobory. Może coś wymyślimy. Jak niski jest HCT? Czy w razie czego macie możliwość przetoczyć krew?

Avild, wrzuć namiary. Takie adresy zawsze są potrzebne. Generalnie to jest tak, że w ok. 30-40% przypadków białaczka jest zwalczana przez organizm kota, opiekunowie często nawet nie wiedzą nawet o tym, że kot walczył z tą chorobą. Ogólnie przyjmuje się, że białaczkę można zwalczyć dopóki nie wejdzie do szpiku. Czyli gdy trwa wiremia pierwotna. Przy wtórnej wyleczenie jest ponoć niemożliwe. Nasza Noceńka była wyleczona z białaczki, wirusa nie było w szpiku, ale nie wiem czy został zwalczony, czy cały czas mieliśmy do czynienia z wiremią pierwotną.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro gru 16, 2009 13:01 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

Moja Kasia dostawała 24 godzinne sterydy przy anemii. [*]
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40463
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Śro gru 16, 2009 13:42 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

Avild, wrzuć namiary.


Dr Wojciech Czerwiecki.

Kiedyś przyjmował na Pl. Hallera, ale tam zawsze długo się czekało. I nie wiem, czy tam został.

Teraz przyjmuje w Lux Vecie. Może być drogo, ale myślę, że warto.

http://www.luxvet.pl/
.:: Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji ::.

Obrazek

avild

 
Posty: 1119
Od: Wto lis 17, 2009 23:28
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro gru 16, 2009 13:54 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

O doktorze Czerwieckim słyszałam, nie słyszałam jednak o jego sukcesach dotyczących wyleczenia białaczki, muszę poszperać. Ciekawa jestem, czym leczy.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw gru 17, 2009 16:46 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

Moja malutka odchodzi... :cry:
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Czw gru 17, 2009 16:54 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

BOZENAZWISNIEWA pisze:Moja malutka odchodzi... :cry:

:cry:
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40463
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Czw gru 17, 2009 19:59 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

:crying:

dorobella

 
Posty: 5399
Od: Wto sty 06, 2009 19:52
Lokalizacja: T.G.

Post » Pt gru 18, 2009 16:24 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

BOZENAZWISNIEWA pisze:Moja malutka odchodzi... :cry:
Co z malutką? :(
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40463
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pt gru 18, 2009 18:40 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

o 12-tej stan Kaji bardzo sie pogorszył,strasznie rzeziła,zasypiała, bardzo główka jej latała.Podałam jej lek , jaki dał mi wet na wypadek takiej sytuacji.Nie miałam jak jechac do weta, bo maz w pracy, a u nas pewnie jak wszedzie straszna zawierucha..samochód ma maz...
Po leku Kaja zasneła spokojnie u mnie na kolanach -tak mnie łapkami trzymała, ze siedziałysmy tak do 13-tej
Potem Kaja dostała jakiegos przypływu siły i poszła chwiejnie do kuchni..jesc...złapała sie za sucha, więc szybko dałam jej saszetke dorsza i interstinala-Royala-zjadła wszystko .Wmusiłam w nia kilka łyzeczek covalescenca...poszła do kuwetki chwiejnie , teraz spi..z kotami przed kominkiem.Wystarczy chwilka,ze zobaczy ,ze mnie nie ma i przewracajac sie szuka..Teraz z nia dzieci z mezem siedza, wiec spi.Wet jest mile zaskoczony, ze Kaja zyje jeszcze...Przygotował mi leki w zastrzyku jakby cos..maz przywiózł...Jesli Kaja przezyje,bedzie to najcudowniejsza rzecz jaka mnie ostatnio spotkała, bo tylko przykrosci w tym roku sie nmoza...Myslcie o nas, moze stanie sie cud...Vibragen kupiony w lodówce czeka...3 seria :placz:
BOZENAZWISNIEWA
 

Post » Pt gru 18, 2009 18:47 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

BOZENAZWISNIEWA jestem myślami z Tobą i Kajunią.
Wiem co przeżywasz. :cry: Moja Kasia niestety nie doczekała nawet drugiej serii Virbagenu Omega. :cry:

Kajuni teraz potrzebny jest spokój i ciepełko.
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40463
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pt gru 18, 2009 20:49 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

Bożenko trzymaj się. Ja trzymam kciuki za Kajusię. Mam wielką nadzieję, że wyliże się z tego. Już tyle wytrzymała, więc widać, że to bardzo dzielna i silna dziewczynka.

Dopiero teraz mam możliwość wstawienia wyników Rysia do wglądu. Od trzech dni mam urwanie głowy. Dwa razy się tak zestresowałam, że o mały włos i by serducho mi stanęło. Zacznijmy od początku. Po badaniach krwi okazało się, że anemia strasznie się powiększyła. Wszystkie wyniki poleciały w dół: erytrocyty, hemoglobina, hematokryt i płytki krwi znacznie poniżej normy. I to wszystko w tak krótkim czasie się aż tak poobniżało.
Obrazek
Podaję jeszcze wyniki, których nie ma na tej kartce:
mocznik 8,9 mmol/l (norma: 4,15 - 11,62)
kreatynina 149 umol/l (norma: 80 - 229)
amoniak 1,0 umol/l (norma < 32)
Podobno z badań wynika, że szpik u Rysia pracuje prawidłowo. Retikulocyty i wyniki nerkowe są w normie, a przy złej pracy szpiku wszytko to byłoby zaburzone. Z tego wynika, że Ryś ma niedokrwistość autohemolityczną. Póki co zalecone mamy podawanie żelaza (preparat Biofer Folic - podobno bardzo dobry), witaminę K oraz witaminę B12 w zastrzykach.

Koszmar zaczął się w środę wieczorem. Zrobiliśmy Rysiowi zastrzyk z witaminy B12 i podaliśmy no-spę (ponieważ coś go wyraźnie bolało) oraz pozostałe tabletki. Kilka sekund po tym zaczął się dusić i zwymiotował sporą ilością śluzu z białą pianą. Kot zaczął mieć duże problemy z oddychaniem. Byliśmy przerażeni. Nie mieliśmy w domu żadnych leków przeciwwstrząsowych ani nic. Nie wiedzieliśmy co robić, a kot sapał. Doktor Włodarczyk miał wyłączony telefon, więc szybko w internecie znalazłam kliniki weterynaryjne we Wrocławiu czynne 24h i zaczęłam wydzwaniać. Po kilku telefonach do różnych osób przeżyłam prawdziwy szok. Każdy odsyłał mnie z niczym. Jeden ochrzanił mnie za to, że sami w domu podajemy zastrzyki z witaminy B12 i tak to właśnie potem jest. Drugi stwierdził w takim razie, żebym sobie zadzwoniła do lekarzy, którzy leczą kota. Trzeci w szoku, że w ogóle leczę kota na białaczkę bez sterydów. Koszmar jakiś. Ogólnie w czasie mojego wydzwaniania Rysio doszedł do siebie. Oddech się unormował, wstał i wychłeptał prawie całą miseczkę wody. Pokręcił się i poszedł spać. Czuwałam nad nim prawie do rana. Nie było więcej żadnych niepokojących objawów, więc poszłam spać. Na następny dzień poleciałam do naszej Pani doktor. Podejrzenia padły na wstrząs anafilaktyczny po podaniu witaminy B12 (chociaż to podobno prawie w ogóle się nie zdarza). Dostaliśmy zastrzyk przeciwwstrząsowy jako zabezpieczenie przed podobną sytuacją. Z podaniem witaminy mieliśmy się wstrzymać i spróbować jeszcze raz dopiero dzisiaj, ale nie zdążyliśmy. Sytuacja się powtórzyła, ale tym razem wyglądało to dużo gorzej. Rysio stracił nagle przytomność i spadł z parapetu. Zamiauczał raz głośno i zaczął się prężyć. Wszystkie łapki były wyciągnięte do przodu, a główka odchylona w tył. Zrobił pod siebie quuu i znowu zaczął gorzej oddychać. Byłam przekonana, że to koniec. Aż mi serducho zamarło. Na szczęście mieliśmy zastrzyk przeciwwstrząsowy, więc szybko mu go podaliśmy. Po kilku sekundach kiciuch znowu uniósł główkę i ożył. Na razie (odpukać w niemalowane!) wszystko jest w porządku. Tak strasznie się martwię jego stanem. Boję się chociaż na chwilę zostawić go samego. Te wszystkie rzeczy są najprawdopodobniej wynikiem silnej anemii. U Rysia nastąpiło niedotlenienie organizmu. A jeszcze kilka dni temu był w świetnej kondycji. Wcinał ile wlezie, miauczał. Nawet przytył skubany z 4 do 4,25 kg! A teraz bidulek słabiutki :cry: Nie ma sił nawet na łóżko wskoczyć. Niestety, ale musimy póki co wprowadzić steryd, żeby podnieść trochę morfologię.

Wyniki kontrolne zrobimy po świętach. Prawdopodobnie transfuzja krwi będzie nawet wskazana. I tu mam pytanie do osób z Wrocławia. Doktor Włodarczyk powiedział, żebyśmy znaleźli sobie jakiegoś kotka - dawcę, który oddałby Rysiowi troszkę krwi w razie potrzeby. Macie jakieś pomysły?

larentia

 
Posty: 307
Od: Śro lis 11, 2009 12:45
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt gru 18, 2009 20:51 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

witam ciotki i proszę o rade jak ochronić i wspomóc nerki białaczkowca mojego.
mocznik wyszedł 130 , kreatynina w normie , morfologia zaniżana.
usg wykazało powiększone nerki ale lekarz mówi że nie jest tragicznie.
proszę was o pomoc jak pomóc kociakowi z tymi nerkami co podawać ????????
ObrazekObrazek

rene010

 
Posty: 1064
Od: Pt cze 05, 2009 22:06
Lokalizacja: Przeworsk

Post » Pt gru 18, 2009 23:53 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

A jak mu wyszło badanie moczu ? Miał robione?

dorobella

 
Posty: 5399
Od: Wto sty 06, 2009 19:52
Lokalizacja: T.G.

Post » Nie gru 20, 2009 0:55 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

Dzisiaj Rysio miał kolejny atak. Nie wiem co robić. Czuję się taka bezsilna... :cry:

larentia

 
Posty: 307
Od: Śro lis 11, 2009 12:45
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 20, 2009 1:17 Re: Nasze białaczkowce cz. 2. Nowy lek? Na razie w USA. Str. 26

Larentia, no kiepskie te wyniki, w zasadzie on już kwalifikuje się do transfuzji :( Najlepiej byłoby przetoczyć krew z banku, tylko to duży koszt - w zależności od lecznicy od 300 zł wzwyż :(
Z wyników wychodzi niedobór witaminy B12, bo MCV dużo za wysokie.
Nie wiem, co Ci doradzić. Te ataki mi się nie podobają, boję się, że to jakieś neurologiczne zmiany - możliwe, że wynikające z białaczki, która coś uszkodziła w mózgu. Ewentualnie z niedotlenienia, chociaż ten hematokryt, mimo że niski, nie jest jeszcze tragiczny. Na przykład przy podawaniu Virbagenu skok hematokrytu do blisko 20% oznacza pozytywną reakcję na lek. A Rysio ma tyle, o ile się walczy - mimo że to grubo poniżej normy. Kot mojej mamy, Noluś, miał HCT na poziomie 10% i nie miał takich objawów. A objawy, które opisujesz, wyglądają mi na objawy padaczkowe - choć oczywiście to tylko moje spekulacje.
Chciałabym móc Ci pomóc, ale nie mam jak :(

Rene010 - koniecznie trzeba zrobić badanie moczu i oznaczyć w nim ilościowo białko i kreatyninę. Następnie obliczyć stosunek jednego parametru do drugiego (niestety nie pamiętam czego do czego). Ten parametr daje ważną informację o stanie nerek i ich funkcjonowaniu. Czasem zdarza się, że podniesiony mocznik jest wynikiem odwodnienia. Możliwe, że czegoś jeszcze, ale nie wiem czego :oops: Jak wygląda morfologia? Jeśli coś jest nie tak z nerkami, to anemia może być wynikiem właśnie tego. Trzeba by oznaczyć retikulocyty, żeby sprawdzić, czy krew się regeneruje. W przypadku szwankujących nerek może być a małe wydzielanie erytropoetyny, która pobudza szpik do produkcji erytrocytów. Jeśli nie jest wydzielana, lub jest wydzielana w zbyt małych ilościach - szpik nie dostaje sygnału do produkcji czerwonych krwinek. W takiej sytuacji wskazane bywa podanie EPO, ale trzeba bardzo precyzyjnie dobrać dawkę. I wejść z tym lekiem dopiero wtedy, gdy są bardzo silne wskazania. A to dlatego, że EPO (znany mi preparat to Eprex) jest lekiem "ludzkim", zwierającym "ludzką" erytropoetynę, która jest dla organizmu kota obcym białkiem i wytwarzane są przeciwciała. Dlatego po jakimś czasie podawania EPO przestaje działać, bo jest neutralizowana przez kota.
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: nfd i 61 gości