śliczny Parysek

Ja mam dziś straszny dzień.
Zaczęło się nieźle, od bardzo miłej adopcji Kowalika. super domek.
Potem - zabrałam Kosmitę do lecznicy. Cała seria badań, z podejrzeniem zatkania włącznie. Ale rzeczywistość była prostsza - nerki. Rokowania są bardzo ostrożne, ale walczymy. Właśnie leży pod kroplówką.
Białasek czuje się dziś nieco lepiej. Na rękach jest trochę wystraszony, ale nie próbuje nawet uciekać, nie mówiąc już o drapaniu czy gryzieniu. Słodycz jedna!
A potem odebrało mi rozum. I wróciłam z lecznicy z czymś, co kiedyś było miziastym, kochanym, przytulastym burym kocurem. A potem trafiło do piwnicy, widocznie zabawka się znudziła. Kocurek trafił do lecznicy, bo nie chciał jeść... Mocznica i anemia. Szanse na wyleczenie ma znikome. Ale nie potrafiłam odmówić jego prośbie, gdy spojrzał mi w oczy... Spróbujemy... Musi dostawać jakieś niewiarygodnie drogie leki, głównie krwiotwórcze. Będzie potrzebny apel o pomoc, ale założę mu jeszcze osobny wątek.