Ja też uważam, że ten Burasek Cię z jakiegoś powodu konkretnego tam zaprowadził... Może coś jej jest, może nie jest stanie sama zdobywać pożywienia, a może jest chora albo ciężarna ??
Ostatnio czytałam wzruszającą historię kotki, która tak bardzo pruła się w domu pod oknem, że właścicielka z dusza na ramieniu pozwoliła jej wyjść. Kotka wróciła z drugą umorusaną kotką w zaawansowanej ciąży. Ta druga kotka w zasadzie nie zwracała na tę kobietę uwagi. Jedynie na kotkę, za którą przyszła do tego mieszkania. Okociła się na dniach. Kotka tej Pani zajmowała się małymi i matką. Ona jakoś jakby nie miała instynktu. Zresztą nie dbała też o siebie. Futerko czyściła jej ta druga. Przy okazji wizyty u weterynarza, żeby zaszczepić i wysterylizować koteczkę okazało się, że kotka jest zupełnie głucha i w dodatku jeśli można tak powiedzieć niedorozwinięta. Gdyby ta kotka jej nie przyprowadziła to i ona i jej małe zginęłyby. Skąd ta zamknięta kotka w mieszkaniu wiedziała, że tam gdzies jest takie biedactwo i jak ją zdołała nakłonić, żeby weszła z nią do obcego mieszkania nie mam pojęcia.
Co do powołania: Gosia te koty miały tak wielkie szczęście w nieszczęściu bycia bezdomnym, że stanęłaś na ich drodze. Sama pomyśl co by z nimi było gdyby Ciebie nie było? Ja tez kiedy robię coś dla potrzebujących zwierząt, ale nie tylko, nawet jeśli to kropla w morzu potrzeb i choć jak to mówią "świata tym nie naprawisz" to daje mi to ogromną radość. To jest naprawdę niesamowite. I jakoś przestają Cię interesować bzdety w stylu posiedzeń na kawie w lansiarskich kawiarniach czym zajmuje się niestety większość z moich znajomych. A jak miałam kiedyś ponad pół roku jeżową rodzinkę na głowie i mówiłam, że sorry, ale ja lecę, bo muszę jeże nakarmić to się na mnie patrzyli jak na jakiegoś dziwoląga. Tyle, że nie bardzo mnie to obchodziło. Jeśli mam wybierać między chodzeniem po sklepach a wygłaskiwaniem moich futrzaków czy dokarmianiu i wyłapaniu na sterylki bezdomnych to ja nie mam dylematu
