Toyotka załatwiłą się dzisiaj do kuwety!
I mam nadzieję, ze tak będzie trzymać już dalej. W nocy wariuje, w dzień się bunkruje przed ludźmi. Mojito ją probuje wywołać, ale ona jest wystraszona.
Mam nadzieję, ze to wszystko państwa nie zniechęci - na szczęscie dobre ma układy z Mojito, a to już duzo.
No to Jeepullos miał dzisiaj wizytę zapoznawczą. Państwo zadzwonili w dzień, pojawili się popołudniu. Bardzo fajni - mają w domu bengala, mieli wcześniej kotki, ktore żyły jedna 18, a druga 14 lat. Ta druga odeszła wczoraj z powodu mięsaka poszczepiennego i państwo wiedząc, że ona odejdzie , już od jakiegoś czasu rozglądali się za nowym kotem i wypatrzyli Jeepa. No i się zakochali. Wszystko super. Też są z klanu dokarmiających wolnożyjące koty. No cud malina. Testy omówione, jedznie no każdy punkt z zycia kota. Już przez telefon pani mnie zapytała, czy bedą go mogli dzisiaj zabrać, odpowiedziałam, zę nie i dlaczego. Po ponad 2 godzinach rozmowy też pan zapytał, czy mogą go od razu wziąć, odpowiedziałam, zę nie i dlaczego i umówiliśmy się na środę. Dostałam do pani email na ktory miałam przysłać wszelakie potrzebne linki oraz umowę adopcyjną - pani miała ją wydrukować w pracy, też dla mnie. No super.
Nie zdążyłam dojechać metrem do domu, chyba na stacji świętokrzyska (czyli w połowie drogi) pan do mnie zadzwonił, ze rezygnują, bo właśnie przyjechał do nich nowy kot. Bo oni dzisiaj chcieli już mieć kotka.
Szok.
Ale chyba jestem jeszcze na sporej adrenalinie i radości z powodu adopcji Toyotki, bo się nie wkurzyłam tylko roześmiałam w głos. Bo takiego numeru, z umawianiem i naprawdę ustalaniem już konretów dotyczących adopcji i rezygnacji w godzinę po wyjściu to bym się nie spodziewała.
Czy żaluję? Nie.
Czy dobry to był dom? Na pewno tak.
Ale ja nie umiem tak od razu oddać kota. Nawet się zastanawiałam dlaczego i mam kilka powodów. Jednym z nich jest to, zeby ktoś się zakochał w Jeepie, a nie po prostu wziął pierwszego, który zostanie im przywieziony (tak się własnie dzisiaj stało). Co oczywiście nie oznacza, ze go nie będą kochać.
No jakoś tak to wszystko wyszło.