Przede wszystkim chciałam podziękować EwKo, która obdarowała najmłodsze MiauKotki dwoma paczkami RC

Z jednej z nich zapewne skorzysta aassiia, gdy maluszki będą już mogły jeść suche. Co do samych maluszków, to pokazałam dzisiaj wetowi kupalki i oboje doszliśmy do prawdopodobnej przyczyny pojawienia się żółtej mazi. Chodzi mianowicie o mleko, jego przetrzymywanie bądź podanie. Akurat dzisiaj kończyła się puszka, resztka mogła się zwietrzyć bądź mama podała zbyt późno mleczko. Takie mleko musi być podane od razu po zrobieniu, góra do pół godziny. A jak teraz trzeba dłużej skupiać się nad masowankiem, to zanim jeden zrobi sru to drugiemu ostygła by butelka, więc czekała ona sobie zanurzona w ciepłej wodzie. Na wszelki wypadek trzeba zrobić jednemu, nakarmić, wymasować, a potem dopiero zrobić drugiemu.
Woland NIECO lepiej. Wet mnie bardzo pocieszył bo powiedział, że taki stan będzie trwał minimum 2 tygodnie

Dostałam od Basi Anafranil i wet potwierdził, że to odpowiedni lek na tego typu problemy. Dodatkowo ma działanie takie jak i przy relanium - osłonowo wpływa na pęcherz moczowy, więc przy problemach SUK dobry wybór. Tabletka jest wielkości 1/4 małego paznokcia a muszę mu podawać 1/10 .... kosmos. Nie dość, że na nerwy mi idzie siedzenie w jednym małym pokoju, tęsknie za Majką to jeszcze serce mi się kraje gdy mam się położyć spać. Do któregokolwiek pokoju bym nie poszła to za drzwiami zawsze płacze jakieś futrzane dziecko. Dzisiaj specjalnie pół nocy spałam ze stadem a o 2 przekludziłam się do Wolanda. Zwariuję.
A żeby przygód nie było mało i co bym za wcześnie do domu nie wróciła to po drodze od weta trafiliśmy na potrąconego owczarka niemieckiego. Na miejscu była policja, zapłakana kobieta która psa potrąciła i odnaleziony po 20 min, pijany opiekun psa. Kobieta bez winy tak naprawdę ale z wyrzutami sumienia chciała pomóc psu. Nie będę się wgłębiać w całą zawiłą historię, powiem tylko,że biurokracja bardziej zwierzętom szkodzi niż pomaga, przez tzw. procedury pies się naczekał na pomoc chyba pół godziny jak nie dłużej, choć 3 minuty drogi było z miejsca zdarzenia do weta. A obojętność policjantów na cierpienie zwierzęcia oraz zlekceważenie całej sprawy powalało na kolana. Kobieta dmuchała w alkomat, a jak! a zgadnijcie czy ów "opiekun" dmuchał. To nic, że duży pies biegał sam bez smyczy i kagańca, to nic. Gdyby kogoś pogryzł to pewnie byłaby głośna sprawa, a że sam przez to ucierpiał to już nikogo nie obchodziło.