(4) Mika(*),Tato(*),Mama(*),Szarcia(*),Deesiu kocham Cię (*)

Dee krzyczy cały czas. Juz od ponad godziny. Siedzę w poczekalni i ja słyszę. Stres okropny. Dla niej.
To nie fair, a może fair powiedzieć właścicielowi ok, nie zrobię jroplowki,najwyzej jej stan się pogorszy. Bo może się dobrze teraz czuje dzięki kroplowkom i lekom.
Żebyście widzieli jak ona dzisiaj uciekała ze stołu w gabinecie..
Cały czas płacze.

Zalamalam się.
Straciłam wszelką nadzieję, że będzie dobrze.
Wszystkie pozytywne strategie poszły sobie.
Zostało poczucie bezsensu wysiłku, stresu dla Deesi, kosztów no i tak nic to nie da i Dee odejdzie..

Ciągle krzyczy.

DeeDuniu kotuniu nie daj się, zdrowiej malenki skarbie :201481

Marzenko koty współodczuwają nasze emocje, jeśli Ty się poddasz to jak DeeDee o siebie ma walczyć? Przeszła już ciężką operację, zobaczymy co pokażą wyniki. Będzie dobrze, dacie radę. Przytulam.

Marzenia11 pisze:Dee krzyczy cały czas. Juz od ponad godziny. .

Jak to - krzyczy??
Ponad godzinę, podczas kroplówki dożylnej - wyrywa się i głośno wokalizuje??
I co weci na to?
Powiem Ci że coraz bardziej mi się ta lecznica nie podoba

Czy ona spokojnie siedzi pod tą kroplówką i tylko się żali?

Marzenia11 - tak jak Ci pisałam w smsach - nie poddawaj się i nie załamuj, być może trzeba pewne działania podjąć ale to daje Ci możliwość manewru, nie stoicie wcale pod ścianą. Wiem że jest Ci trudno

Dee Dee daje radę i choć tyle się na nią zwaliło, to nie będzie trwało wiecznie, za kilka dni, przy malutkiej dozie szczęścia - wyjdzie na prostą, nie będzie potrzeby podawania leków takich jak teraz, kroplówek, jeżdżenia do wetow etc.
To teraz jest tyle na raz, ale jeśli tylko badania wycinków wyjdą optymistyczne to jesteście na prostej, kotka przeżyła operację, jest w całkiem dobrej formie, a intensywne leczenie za chwilę się skończy.
Naprawdę

Nie wiem czy się wyrywa bo siedziałam w poczekalni, nie mogę z nią być w gabinecie przedoperacyjnym. Teraz wróciłam, jest cisza, między mną a właścicielka siedząca w recepcji też, wręcz grobowa.

W tej lecznicy byłam już dwa dni przed otwarciem.
Polecalam ja przez pierwsze lata wszystkim naokolo.
Pomagalam w adopcja kilku kotów, które były tu i im znalazłam domy.
Sama leczylam, sterylizowalam, kastrowalan wszystkie moje tymczady i wolnozyjace.
Bronilam ostro w pewnej sprawie tu na forum.
Teraz od środy do dzisiaj z kosztów leczenia ( bez dzisiejszej wizyty) wynoszacych 2404 zł nie zapłaciłam 250. I usłyszałam, że dzisiaj mam wszystko zapłacić. Bez dyskusyjnym tonem głosu.
Zapłacę choć nie zostanie mi wiele, jeśli cokolwiek w ogóle. Dzięki SabaS przyszedł dzisiaj kurier i jest żwirek i jedzonko.
Nie wiem, może co było a nie jest nie pisze się w rejestr. Może jestem głupia i sentymentalna, nie znam się, czegoś mi brakuje.. nie wiem. Wiem jedno, dzisiaj jestem w fatalnym stanie psychicznym, nie mam na nic nadziei, jedynie widzę czarno, czyli dwa raki u DeeDee. Bezsens leczenia. Bezsens wysiłku mojego i kotki.
No nie fajnie.

**Adopcje: 10 >>**

Powolutku, czasu trochę minie i ułozy się.
Małą jest w stresie, dużo się dzieje. Ale widac dają sobie radę z kroplówkami. Czasem należy je podać i nie ma mocnych.
Mój tymczas U-Boot tak darł ryja podczas kroplóek jakby go ze skóry obdzierali. Ktoś za drzwiamy mógł tak pomyśleć. A siedział na mych kolanach i płacze urządzał straszne jednak spokojnie czekając aż skapie.
Nie podoba mi się za to podejście lecznicy z natychmiastową płatnością. Od "zaprzyjaźnionej" lecznicy , która ciebie zna i wie jaka jesteś, oczekiwałabym większego współczucia i tolerancji.
Przytulam Was mocno.

Marzenia 11 współczuję przeżyć, tyle się tego nagromadziło, wyobrażam sobie jak musi Ci być ciężko:(
Życzę Ci dużo sił i zdrowia dla Dee.

Może po prostu ktoś czyta miau z tej lecznicy. Ja kiedyś wzięłam małego kociaka z lecznicy na butlę który miał się cały czas drzec. Smoczek miał zjedzony . Okazało się że to był kotek już do karmienia stałym .Napisałam że po nakarmieniu go gerberkiem przestał się wydzierać był po prostu głodny na samym mleku . Jaka się zrobiła afera bo panie wetki przeczytaly i były oburzone że napisałam że go zaglodziły . To nie było niemowlę na samą flachę, a glisty wylazily z niego zamiast qpy. Obraza majestatu zaczęły robić problemy stowarzyszeniu i schronisku.

Mogą czytać. Wiedza jaki mam nick bo ich broniłam swego czasu. Kilka razy szefowa mi na maila wysylala podziękowania. Ale cóż było minęło.

Wracamy. Przy wyjściu była inna dziewczyna, tez ja znam od lat. Za dzisiejsza wizytę plus leki do domu 184. Razem do zapłaty 445, pyta mnie ile dzisiaj place. Powiedziałam, że wszystko, bo szefowa mi kazała. Zdziwiła się bardzo. Pogadalysmy trochę.
Dee się darla aż w końcu otworzyła torbę i...zeskoczyla z krzesła. Zamarłam.mam nadzieje ze nic sobie nie uszkodzila
Teraz w metrze leży i wzbudza zachwyt wspolpasazerow.

Przyszliśmy do domu ok 17. Dee padła pod drapakiem,ja się zakopalam w pościel i koc i zrobiło mi się ciepło i bezpiecznie i przyszła Nutka i położyła się przy mnie identycznie jak Mikunia.. Mika mogą mała dziewczynka zawsze była przy mnie, zawsze,a zwłaszcza jak się coś działo wyczerpujacego. Niestety musiałam wyjść, ale trochę odpoczynku w cieple i spokoju mnie odprezylo.
SabaS, paczka jest, majencja, conv dotarl.
Bardzo Wam dziękuję!!

Za wsparcie wirtualne,slowa,obecnosc, kciuki dla Dee i moich spraw wszystkim bardzo dziękuję!!!

Pamiętam jak potwornie trudno mi było jak umieralaMika a ja byłam z tym kompletnie sama..

Wracam do domu. Tym razem miałam godzinę dla siebie. Trochę się wyciszylam.
Zapomniałam napisać ze w lecznicy dali Dee pół saszetki RC intestinal i podobno się rzuciła i migiem zjadła. Mogę wprowadzać pomału niskotluszczowe jedzenie wraz z convem. I brakiem kupy się nie martwić, bo conv się cały wchłania. Dee nic w jelitach nie zalega.

Za szybki powrót do formy dla DeeDee :ok:

(4) Mika(),Tato(),Mama(),Szarcia(),Deesiu kocham Cię (*)

Kto przegląda forum