pixie65 pisze:Marcelibu pisze:vega013 pisze:Z całym szacunkiem Marcelibu - czy nazwiesz kota rezydentem, czy tymczasem, potrzeby ma te same, prawda?
Tak, oczywiście masz rację. Kot (niezależnie czy tymczas czy rezydent) jeść, opieki weta itd. potrzebuje. Tylko sposób finansowania tegoż powinien być inny.
Dlatego myślę, że gdyby istniał odpowiedni, uczciwy klucz do traktowania kotów jako tymczasy lub jako rezydentów - nie byłoby połowy kłótni i niesnasek. Nie uwierzę, że kot jest 3 lata u kogoś i traktowany jako tymczas. I przede wszystkim utrzymywany jako tymczas. Bo chyba te sprawy również są tutaj poruszane. Myślę, że zbyt wiele kotów jest przerzucanych do worka "tymczasów", żeby zdobyć pieniądze na utrzymanie całości.
Czy można z Twojej wypowiedzi wyciągnąć wniosek, że dofinansowanie Twojego rezydenta przez fundację powołaną (tak mi się wydaje) do opieki nad bezdomnymi zwierzętami traktujesz jako pożyczkę, którą zamierzasz zwrócić?
edit: uzupełniłam cytat
Pisałam post w sprawie zbiórki cegiełek na Meonika, ale wykasowałam, bo za świeża rana

. Ale jeżeli muszę to odpowiem, bo i tak wiedziałam, że temat ruszysz. Mnie nie wsparła Fundacja swoimi własnymi środkami, które miała przeznaczone dla zwierząt bezdomnych - tylko ludzie, którzy przeczytali moją prośbę i apel o pomoc, przejęli się sytuacją moją i Meo, i dla nas, konkretnie dla nas, wpłacali pieniądze. Nie dla Fundacji do wspólnego worka dla zwierząt bezdomnych, tylko na
moją i Meonika aukcję. Przeznaczoną konkretnie dla nas, nie dla Fundacji. Fundacja była tylko pośrednikiem, bo ja nie mam uprawnień do przeprowadzania takich aukcji.
Nie mogę zwrócić Dobrym Ludziom pieniędzy, bo nie znam ich nazwisk, kont bankowych, nie jestem w stanie tego ustalić. Ale kiedy będę miała stałą pracę pomogę komuś innemu.
Wiesz, kiedyś kupowałam zegarek w hurtowni. Zabrakło mi 5 zł. do rachunku, odległość do domu znacząca (druga strona W-wy), hurtownia zamykana o godz. 16, a ja na następny dzień raniutko miałam wyjazd służbowy. Pewien Pan dał mi te 5 zł. Po prostu. Nie wiedziałam, jak mu oddać, mówiłam, że za 3 dni wracam. Nie chciał, powiedział, żeby dać komuś potrzebującemu. Kiedy wracałam z wyjazdu dzieciaki w wieku lat 12-14 tańczyły "break-dance" przed dworcem zbierając pieniądze. Pomyślałam, że dobre dzieciaki - nie piją, nie palą, uczą się czegoś - im wrzuciłam te 5 zł.