wieści takie sobie

do domu poszła dziś biała młoda koteczka, ale to nówka nieśmigana z tego tygodnia. Do jedynki, oprócz niej, w tygodniu doszedł jeszcze biały chłopczyk (coś jak Marcel) i biało-bura dziewczynka - oba smarkate. Mam wrażenie, że sezon zwrotów prezentów gwiazdkowych w pełni

w szafie z nowości tylko trikolorka...
Rano był młody chłopak, dzwonił już do Pisiokota w sprawie wiewiórek. Niby chciał jednego, ale od razu powiedziałam, że rude w dwupaku i w ogóle pół godziny przekonywałam o wyższości dwukota nad jednokotem.

Z tego co wiem, umówili się z Anią na jutro. Ale Pan myślał tez o srebrnym pręgowanym.
Czy ktoś ma srebrnego kota na DT?
Oprócz tego byli Państwo po kotka na dokocenie, ale chyba nie mogli się zdecydować między Rajmundem a koteczką po zmarłej Pani (o niej za chwilę) i jakimś całkiem maluchem, którego nie wiem skąd wziąć

. Była też Pani, która straciła 18-letniego kota. Pooglądała, ma porozmawiać jeszcze z mężem, bo chciałaby dwa, żeby się nie nudziły. Dodam, że dwa dorosłe

Myślała m.in. o Śnieżku, pokazałam też Kostka. Do tego było jeszcze jedno małżeństwo, też na dokocenie, bardzo fajny Pan i mniej fajna, ale konkretna Pani. Mam nadzieję, że wszyscy wrócą i kogoś w końcu wybiorą.
Kotka po zmarłej Pani, to temat trudny. W trójce, oprócz Kasi, jest jedna czarna kotka, która chyba niedawno miała małe (cycuszki). Daje się głaskać, ale zdaje się hormony biją na dekielek, bo nagle odwraca się i gryzie. Oprócz tego czarna "franca", ta dzika co latała po holu, i jedno czarne - pół dzikie - ale wygląda na chłopaka. Drogą tej dedukcji

wykoncypowałam, że koteczka po zmarłej to ta, która ma czerwoną obróżkę. Chowa się przed ludźmi, ale na pewno nie jest dzika. Czasem sobie prychnie, ale raczej ucieka niż atakuje. Jak nikogo nie ma w boksie, to siada przed drzwiami na wybieg, je, przeciąga się... więc do końca pewna nie jestem. Bo wygląda na to, że bardziej boi się ludzi niż innych kotów.
W trójce są dwie krowy: jedno to na pewno kocur, duży i prychający na potęgę, drugie nie wyłazi z budki

Paulinkę znalazłam, ale zaszyła się w budce i mogłyśmy z Sis pomarzyć o wywleczeniu jej stamtąd. Ten kot ma 10 łap i cztery głowy pełne zębów. Charakterna panienka

Za to Malwinka coraz bardziej lgnie do ludzi. No i hit ! udało mi się pogłaskać leżącego w koszyku Carlosa, który... pięknie mruczy

jeszcze będą z niego ludzie
no i jeszcze Maciuś

Pani przyjechała, nawiozła szmatki, koce, ręczniki, karmę, cukierki, stado myszy i piłeczek. Cierpliwość do Maćka miała anielską, mimo że ją chłopak potraktował pazurami

Mówiła do niego, opowiadała o kanapie, na której będzie się wylegiwał, o jedzeniu, które czeka, bardzo fajna, cieplutka osoba. Pani zabrała też Gerarda (gołębia) od Magiji. Już na dziś wieczór umówiony był z ojcem Pani, Pan Tata to gołębiarz, ma Gercia obejrzeć i w ogóle. Tak więc Maciek i Gerard trafili do domu, gdzie będą na pewno kochane. Pani mieszka z mężem i synem, mają dwa psy, kota, królika (w sklepie zoo miał być przeznaczony dla węża, bo nikt go nie kupił, zanim urósł

), papużki, kanarka, i chyba szynszyle (jak mówiła "duże myszy"

)
W szpitaliku puchy: Kostek, Kajetan, dwa buraski (58 i 56), jedno nowe biało czarne, biało-srebrny kocur - zafafluniony z drutowaną szczęką (CoolCaty będzie wiedzieć) i jedno nowe: wielki srebrny piękny kocur, po wypadku, z niedowładem tylnych łapek

Sika pod siebie, śmierdzi i dziki jest całkiem. Rozmawiałam z p. Asią, mówiła, że dr Jola chce go leczyć.
Na sam koniec usiłowałam policzyć koty. Sis nie wierzy, ale liczyłam dwa razy. Na kociarni wyszło mi mniej niż 30 sztuk

plus szpitalik oczywiście.
Nie ma Plamki (teraz już na pewno

), nie znalazłam Gracji, nie ma też Ludwika - miał iść do domu dziś, ale może poszedł wcześniej. Domek załatwiła jedna z tych młodych dziewuszek, co czasem przyjeżdżają z aparatem i miziają koty na potęgę. Rośnie nowe pokolenie wolontariuszek
No i usłyszałam dziś nie lada komplement od Dużej w Zielonym

: że jesteśmy super zorganizowane, że jaka fajowa i wypasiona "apteczka" w szpitaliku, że kotów tak malutko i w ogóle że nas zabiorą dr Joli na pieski. Bo "gdyby psiarnia miała taka pomoc..."
