Ależ mnie tu dawno nie było. Mam jednak usprawiedliwienie. W domu szpital, Gigi chora i TZ chory.
Dziękuję za życzenia
Gigi niestety dalej chora, uporaliśmy się z tą wstrętną chlamydią, wyniki krwi wyszły na prostą, niestety herpes dał znać o sobie. Mała jest na interferonie i gancyklowirze. Jutro jedziemy na kontrolne badania krwi z profilem wątrobowym i nerkowym. Jest osowiała, je, ale ma mniejszy apetyt.
Reszta towarzystwa za to zdrowa. Chesia już po sterylizacji, piękna norweska panna postanowiła dostać rujki przed skończeniem pięciu miesięcy. Zaprzyjaźniony wet pozwolił nam z TZem asystować przy zabiegu.
Chel adoptowała Cheśkę, jak wiadomo arystokracja ciągnie do arystokracji. Poprawiły się też jej kontakty z innymi maluchami.
Luna podbiła serca wszystkich, przebojem weszła w nasze życie. Jest pluszowym misiem Chesi. Myje, liże, całuje, tuli i mruczy, pełen serwis.
Iwan wyhodował sobie kołtuna, którego oczywiście nie dał sobie rozczesać, bo darł się wniebogłosy i nożyczki poszły w ruch.
Torcia cudnie zaokrągliła się na zimę. Taka z niej wielka, miękka i przytulaśna kicia.
Nikitka robi się piękniejsza z dnia na dzień, choć to wydaje się niemożliwe.