Kicie bardzo dobrze, chociaz zarzygaly caly pokoj (wet mial byc dzisiaj, wiec zezarly i sniadanie i obiad

). Rano siedzialy grzecznie w pudle, zaraz koncze robote to zobacze, jak sie sprawa rozwija.
Wet zrobil piekne szwy wewnetrzne, zapewnia, ze nic sie nie rozejdzie, ani kotka nic sobie nie wylize, i wszyl im antybiotyk. Podobno juz jutro moge je puszczac wolno, na wszelki wypadek jednak potrzymam je przez weekend i bede rozpieszczac zarciem.
Jedna jest sliczna, taka tygrysia, z czarnymi pregami na zoltym tle. Szkoda, ze jej nie zlapalam, jak byla mala, moglaby miec fajny domek...
Czarna miala miec dwa kociaki, na szczescie zdazylismy. Musze zlapac jednego kocura, ktory najwyrazniej jest ostatnio ojcem wszystkim miotow, ale ten to nie podchodzi nawet na 10 metrow...
No i niestety nie ma tu Provery, ani nic takiego. Chyba bede musiala nabyc w Polsce zapas na wszelki wypadek.