Mryniuś odszedł dziś przed 07.00. czzekał na nas całą noc, wczoraj wieczorem szybko oddychał, ale nie miał temperatury, chyba przez to, że było gorąco. Rano leżał a gdy tylko wzięłam go na ręcę zaczął harczeć, zrócił kilka razy. Potem przestał oddychać i serduszko przestało bić. czekał na nas. Czuję ogromny żal, ale jednocześnie serce mówi mi, że teraz już nie cierpi, że biega za TM. dziękuję wszystkim za wsparcie i radę.
