Nie wiem co powiedzieć... smutno mi, już się powoli przyzwyczaiłam do myśli, że Rudolf będzie u mnie, zaglądam do niego bardzo często i w ogóle tak... Na szczęście ma wspaniałą opiekunkę, Twoje koty na zdjęciu wyglądają na naprawdę spokojne o byt i szczęśliwe. Wiem, że "mój" Ruduś jest w dobrych rękach i że jest kochany. Pisz proszę czasem, co u niego i wygłaskaj ode mnie. Pozdrawiam gorąco
Przeprowadzka powiadasz? Nieee, tam u was nie ma takich fajnych antyfryzurowych wiatrów jak u nas (ponoć identycznych jak w Chicago, co nas wielce pociesza). Rudusiowi pozostaje mieć zakochaną w nim cioteczkę tylko na odległość
Pochłonięta licznymi miotami kociąt zapomniałam napisać, że Rudy w środę miał wizytę u chirurga i został pozbawiony resztki górnego zlamnego kiełka oraz tego dolnego "łobuzerskiego". Tak więc Pan Rudy ma tylko tylne ząbki. Póki co ślinimy się przeokrutnie, język trochę nam wypada ale generalnie jest chyba lepiej, bo i pyszczek się domyka i nic nie boli (mam taką nadizeję przynajmniej )
Zdjęcia zostały zrobione tydzień temu, podczas pierwszego (i niestety ostatniego) spacerku Rudoszcza z psami, które uwielbiał... Mam nadzieję, że tym samym spełniło się jego marzenie...