ach...
na razie żadnych postępów... Już zbliża się miesiąc od kąd dowiedziałam się, że Asche zniknął...
Dzisiaj byłam TAM.
Widziałam moje futrzaki...
Serce pekało, ściskało w gardle, a do oczu cisnęły się łzy kiedy musiałam wyjść i je tam zostawić...

znowu... i że jednego brakuje
Kaj tak zawsze się cieszy, macha tym swoim bezogoniastym kuperkiem aż by mu się nie urwie ...
Nawet Kira dała się wypieścić

Zwykle obrażona i nieufna, poza tym stateczna dama

, tym razem to nawet "baranka" główką mi zaserwowała... a wyrwała do mnie pierwsza
Asche zawsze chodził za mną ślad w ślad, krok w krok (potykć się tylko o takiego

) i miauczał jak tylko go przestawałam tarmosić. I zawsze musiał się wpychać przed kolejnosć... Jak go nie głaskałam nie zrażał się - głaskał się sam o moją rękę

Głupolek mały...
Paranoja i groteska... otwieram drzwii a tam pies... drugi pies... szczeniaczek... nieznany mi szczeniaczek...
Jak można być tak okrutnym, aby pozbyć się jednego zwierzęcia (DOMOWNIKA) na rzecz drugiego
Nierozumiem...
To nie mieści się w mojej głowie, a tym bardziej w sercu... Przecież Asche był tam od kąd skończył miesiąc... non stop... przez dwa lata
Czy ci ludzie naprawde nie maja żadnych uczuć

Wiem że alkohol różne rzeczy robi z ludźmi... widziałam na własne oczy... ale to jak dla mnie za dużo... To przestało być już ludzkie...
See U...
A.
PS. Asche ze mną - ostatnia sesja zdięciowa z grudnia 2006 - 12-ego ostatni raz Go trzymałam w ramionach... (mój mały Dzioberek...) ciekawski koteczek - wcale nie ma parcia na szkło

tylko do filmowania i zdięć pierwszy
http://upload.miau.pl/2/19860.jpg
PPS. Asche u mnie na kolanach - mniejszy od mojej dłoni :} (był wtedy bardzo chorutki i myślałam że nie da rady, na to co Go dopadło zmarły wszystkie kociaki z jego miotu

ale Mu się udało

Najważniejsze to się trzymać

- chociażby za swoją nogę
http://upload.miau.pl/2/19864.jpg