Wreszcie mam trochę czasu, więc muszę uzupełnić wieści z frontu (teraz muszę to tak nazwać

). Na początku bałam się o malucha, że duża mu krzywdę zrobi w czasie tych dzikich zabaw

. Na dzień dzisiejszy to wygląda tak: po domu lata jakieś małe kolorowe coś wydając z siebie bardzo dziwne dźwięki, a co jakiś czas dochodzi do moich uszu wrzask (naprawdę

) dużej koty, bo to coś spadło na nią z szafy, fotela lub jakiejś innej wysokości (ewentualnie wyskoczyło z jakiegoś zakamarka)

. Zaczynam się bać, że będę musiała Nalce jakąś psychoterapię zafundować na te skołatane nerwy

.
Ostatnio podsłuchałam rozmowę Młodego z Nalą

:
D: Ty nie krzycz tylko ją goń, bo grubas jesteś!
N:

miuuu (tłumaczenie Ja?)
D: Sprowadziliśmy ci urządzenie odchudzające (

Karka), aż z W-wy, a ty coraz większy klops jesteś.
N:

miauu, wrrr, prych, prych…(tłumaczenie No wiesz, ale głupoty gadasz!) I sobie poszła pojeść i pospać

.
Kiareczka jest z nami już 1 miesiąc i 2 tygodnie, ale ten czas ucieka

. Panienka podrosła, brzusio się zaokrąglił

( nie wiem, jakim cudem przy tych biegach i harcach) i ujawniła kilka swoich cech, które miała głęboko ukryte

. To, że z niej mały rozrabiaka wyszło bardzo szybko, ale teraz okazało się, że jest wielkim rozrabiaką

. Do tego doszło jeszcze odkrycie, że mam kota wodniaka.

Wcale nie przeszkadza jej, że woda z kranu leje się strumieniem na śliczne futerko. Mnie asystuje przy toalecie o każdej porze dnia i nocy ( jak myję zęby to muszę uważać gdzie pluję

), a do tego jeszcze wciska się pod natrysk, gdy tylko puszczę wodę

. Rano TZ jak się goli to zadaje jej pytanie czy też chce skrócić swoje wąsiki

, chyba na razie nie chciała, bo jeszcze je ma

.