Rita jest nasza i koniec kropka!

Prześmieszna jest, każdego dnia zakochuję się w niej coraz bardziej

W mieszkaniu jest jej pełno - albo łazi bez celu i gada do siebie

, albo zasuwa z zabawkami, albo gania za Miśką albo przyłazi się poprzytulać: bez pardonu pakuje się pod samą szyję i obejmuje łapkami i tak leżymy, nos w nos, ja oczywiście bez ruchu, bo przecież KOT NA MNIE LEŻY

Wczoraj mnie znowu rozśmieszyła - po północy weszłam do sypialni, żeby już się położyć spać, zapalam światło - a tam Rita na środku łóżka siedzi, ugniata kołdrę i patrzy się na mnie oczami kota Shreka, jakby mówiła: "No w samą porę, właśnie się układam do wieczornej przytulki!". Weszłam pod kołdrę i chciałam jeszcze trochę przed snem poczytać, ale niestety - znowu siup pod szyję, obejmuje łapkami i tak leżymy, nos w nos

w końcu pomyslałam, że przez jednego rudego pieszczocha spadnie poziom czytelnictwa w narodzie i tak być nie może

Więc czytałam trzymając książkę metr nad głową... Pieszczoch stulecia!
A dziewczyny dogadują się dobrze - nie nazwałabym ich jeszcze przyjaciółkami

ale na pewno dobrymi kumpelkami. Po agresji nie ma śladu. Ganiają się, owszem, ale raczej dla draki - Miśka w ogóle nie atakuje Rity a Rita Misi się ani trochę nie boi. Biegają wieczorami jak stado rumaków i tylko kolejność goniącej i ganianej się zmienia

Rita jest fajna, bo jeszcze wiele rzeczy widzi po raz pierwszy w życiu - ostatnio przez kilkanaście minut siedziała jak gipsowa figurka kota i gapiła się na wirujące pranie w pralce; zadziwa ją też piana w kąpieli

pozdrawiam od kocic!