A u nas idzie znacznie oprniej niż myslałam, dlatego też na razie wstrzymaliśmy się z ogłoszeniami. Tofik wciąż włącza wunża na nasz widok. Nie ma mowy o pogłaskaniu, ba! dotknięciu. A też by się zdało go złapać i pozbawić klejnotów.
Ale dopóki zachowujemy odległośc tak min. 1 m jest w pełni wyluzowany - śpi "na krewetkę" albo podwoziem do góry, bawi się ładnie sam, zaczepia nasze dziewczynki, obserwuje co robimy...
Z małych sukcesów: już dwukrotnie wpakował się nam do łóżka - raz jak ja w nim byłam, raz jak TŻ. Bo że spi w pustym, to sie wie

Ale ruch ręką w jego stronę - i pełna dematerializacja. Mamy zasaadę - nie ma jedzenia bez dotykania. Tylko z rzadka udaje mi się go pogłaskac przy misce (w innych okolicznościach, jak pisałam, to niemożliwe) ale teraz już na tyle się z nami obył że zawsze jak je, trzymam rękę tak że chcąc cokolwiek wziąć z miski musi mnie dotknąć/otrzeć się. Doszliśmy do etapu że nie kradnie pojedyunczej chrupy-ucieka-wraca po kolejną, ale nawet czasem tak na 2-3 tury zjada posiłek. Nie daje się dotykać = zabieram michę.
Łakomstwo i nuda naszym sprzymierzeńcem. Tofik zaczął ładnie bawić się laserkiem, wędką, piórkową miotełką. A, bierze tez przysmaki z ręki.
W porównaniu z kotem który syczał i atakowałto jakiśtam postęp jest. Ale nie wiem, czy uda się nam go w pełni udomowić
