Kocurki po przeglądzie. W sumie nie jest tak źle, ale szczepień nie było. Obydwa mega spokojne i kochane. Nawet na termometr nie protestowały. Cierpliwie znosiły wszystkie zabiegi.
Rudy - waga 5,5 kg (niewiele się pomylilam

) wiek ok 5 lat (ale nie więcej niż 6). Zapalenie spojówek i powiększone węzły chłonne, kichanie, możliwy początek kociego kataru. Dostał antybiotyk, coś przeciwzapalnego i witaminy, a do oczu dwa rodzaje kropli. Uszy sprawdzone i są w porządku, pchły przegonione, odrobaczenie zadane na jutro. Dalsze zastrzyki, o ile stan się nie pogorszy, w domu.
Z domowych obserwacji: kot jest bardzo dobrze ułożony, nie wchodzi na łóżka czy meble, nie drapie mebli, spokojny, ale bardzo smutny. Ma po prostu niewyobrażalnie smutne oczy. Pewnie bardzo przeżywa tę swoją nagłą bezdomność. Ale patrzy na człowieka z taką miłością i tak się cały przytula, jakby chciał powiedzieć - i tak cię kocham, pomimo, że inni ludzie bardzo mnie skrzywdzili. Normalnie serce się kraje.
Okazało się, że kotek nie bardzo lubi przebywać w transporterze i dlatego jechał na kolanach i w szelkach. I tu niespodzianka. On lepiej chodzi w szelkach niż moje własne koty. Nic nie protestował kiedy mu je założyłam i dał się prowadzić. Samochodem też lubi jeździć. Widać było, że to dla niego nic nowego.
Biały - waga 3,2 kg, wiek nie więcej niż 3 lata. Lekkie zapalenie spojówek, ale największy problem to świerzb. Czyszczenie uszu zniósł ze stoickim spokojem, mimo że na pewno go bolało, bo wytworzył się już poważny stan zapalny. Dostał oridermyl i te same krople do oczu co rudy, antybiotyk osłaniający uszy i coś przeciwapalnego też. Pchełki i odrobaczenie też jak u rudego.
Z domowych obserwacji: kot bardzo spragniony towarzystwa człowieka. Towarzyszy opiekunowi na każdym kroku, kładzie się przy kompie z pyszczkiem na ręku i nie przeszkadza mu, że ta ręka prowadzi myszkę

Jak tylko człowiek usiądzie zaraz pcha się na kolana. Wczoraj obaj po raz pierwszy zaczęli mruczeć. Grzecznie wchodzi do transportera i przesypia podróż.
W drodze powrotnej jechali razem w jednym transporterze i rudy sam wszedł, co nas bardzo zdziwiło. Ale może poczuł się już bezpiecznie.
Jeśli ktoś się znudził czytaniem to informuję, że celowo starałam się tu przekazać jak najwięcej wiadomości, bo może coś się przyda do reklamowania kotów i może dałoby się zmienić coś w ogłoszeniach. Kurcze, nikt nie dzwoni

A to takie wspaniałe koty, że aż zal ich oddawać. Ktoś, kto je przygarnie, będzie szczęściarzem
Ja oczywiście zapomniałam wziąć aparatu, więc wklejam tylko kiepskie foty z lecznicy robione telefonem.

Przypominam, że nadal szukamy DT. Jest ktoś chętny?