[Białystok12]malenstwo bez lapki,czlowiek bywa potworem s.56

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto cze 26, 2012 6:04 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

J.D. pisze:Ula widziałam,że od samego Rana jesteśmy na BO :wink:


Ja zawsze z rana przed kompem jem śniadanie i piję kawę :lol: Miłego dnia i by dziś nikt nie wyrzucił,znalazł itd żadnego CUDAKA niech ten dzień będzie fajny i miły życzę Wam i sobie :)
Obrazek

psi

 
Posty: 137
Od: Wto mar 29, 2011 6:31
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 26, 2012 8:06 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

zobaczę ile czasu tym razem upłynie zanim admini usuną moje "wredne" ogłoszenie :twisted:

J.D.

 
Posty: 5241
Od: Nie maja 23, 2010 13:24
Lokalizacja: Sokółka,podlaskie

Post » Wto cze 26, 2012 10:15 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

Jeden dzień z życia wolontariusza
4.30 Jakiś niedopity głup wyje pod oknem "jaga, jaga", nic tylko kamieniem rzucić w ten durny łeb. I jeszcze słyszę, że pada. Za chwilę odgłos tłuczonego szkła, to znaczy, że piwo już dokończył, a pustej butelki przecież nosić nie będzie.
Przewracam się na drugi bok, ale nie, moich kotów nie da się oszukać. Póki leżę nieruchomo, to spokój, jak tylko się poruszę, to już koniec spania, bo stado zaczyna po mnie przebiegać, pomiaukiwać, zawywać, nerwowo zaglądać, a jak głowę schowam pod koc, to i tak mnie wykopią. Więc wstaję. W tym momencie słyszę nerwowe gryzienie klatek, to króliki nazywane zającami muszą pokazać, że też tu są i umierają z głodu. W asyście kotów wędruję do łazienki. Miski, weź miski, mówią wymowne spojrzenia. A mój wzrok pada na wykopany żwirek z kuwety. Kuweta jest duża, kryta, ale dziewczyny są zdolne i wszystko potrafią.
No, dobra, koty zadane, przez chwilkę spokój, ale tylko chwilkę, bo zanim Smuśka zdążyła podejść do swojej miski, to Czarka swoją już z grubsza opróżniła i zasadza się na drugą. Trzeba pokierować ruchem, Czarka w prawo, Smuś w lewo i jemy. Tylko Chineczka taktycznie wylizuje swoją michę.
Teraz zające, na otarcie łez dostają po kawałku jabłka.
Plecak na plecy wychodzę. Spotykam sprzątaczkę. "O, pani codziennie na jogging i tak się pani chce w ten deszcz". Nie wyprowadzam kobiety z błędu, nich sobie myśli, że tak dbam o kondychę.
Pędzę na Jurowiecką. Ślisko, mokro, żeby się tylko nie zwalić do rzeki. Puszki, butelki, raz, raz w krzaki. Właściwie MPO powinno mi za sprzątanie terenów publicznych płacić, ale publiczny to tu tylko szalet bywa, dziś na szczęście nie. Moje dwie czarnuchy pojawiają się jak duchy. Nera, pucha, trochę chrupek. Nie ma szylkretki, znowu się gdzieś szwenda, a później wróci wygłodzona i będzie jadła za czterech. Nie ma też zaprzyjaźnionego szczura, jak był chory, to się stołował, jak wyzdrowiał, to sobie poszedł. Nagle dziewczyny zaczynają warczeć, no tak, to nowy stołownik się czai. Zza rury wystaje wielki rudy łeb. Jak czarnuszki się najedzą, to Garfild wyczyści wszystko do ostatniej chrupki.
Znowu mocniej pada. Buty jeszcze nie wyschły od poprzedniego dnia i radośnie nasiąkają wodą.
Pędzę dalej. Mimo parasolki, już plecy mam mokre. Zresztą tu i tak ją muszę złożyć. Po mokrym zielsku nogi zsuwają się niebezpiecznie szybko, brakuje jakiegoś zaczepienia, a woda taka wysoka w rzece. Kiciam, czarna mamusia już czeka. Jest głodna, zjada dużą porcję. W rurze czekają kocięta. Jak przestanie padać, to je nakarmi, bo razem z nimi do rury się nie zmieści. Z duszą na ramieniu, bo nogi uparcie zjeżdżają do rzeki, przytrzymując się zielska wychodzę na alejkę, na wprost faceta z psem. Patrzy na mnie z takim obrzydzeniem, ale co się dziwić, spodnie i buty w błocie, ręce brudne, czarny kaptur nasunięty aż na nos, a poza tym, kto normalny wyłazi spod mostu po 5 rano w deszczowy dzień. Tylko menel.
Pędzę dalej po trawniku, to chociaż trochę błoto z butów się zmyje.
Jeszcze tylko jeden chlewik odwiedzę, bo tam też stadko podkarmiam. Kilka kotów i jeż, smakosz kociego jedzonka.
Teraz do domku, ciuchy do prania i kawka, kawka, kawka, oczywiście przy komputerze.
Dzwoni telefon. Kotka się okociła i ma 6 małych kociaczków, ślicznych, czarnych kuleczek, zabierzemy?
Znowu zaczyna mocniej padać, a przecież jesteśmy umówione z Dorotą na łapanie ostatniego kociaka na Białostoczku. Mamusia, piękna szylkrecia, już wysterylizowana. Trójka zasmarkanego i zaropiałego rodzeństwa (szylkretka i dwa czarnuchy) spacyfikowana u dr Renaty, został ostani kociak, też czarny. Oczy straszne, spojówki na wierzchu, trzeba szybko leczyć, bo straci wzrok. Ale kociaka nie ma. Łazimy w krzaczorach pod balkonami i nic. Dobrze, że pada, to przynajmniej nikt z obserwatorów nam nie doradza, co mamy robić. Umawiamy się ponownie na wieczór.
Wracam do domku. Moje stado ucieszone, może będą karmić, a tu nic, dieta cud.
Sprzątam kocią kuwetę i zamiatam łazienkę. Sprzątam zajęcze klatki, w tym czasie wypuszczam Bazię, żeby pobiegała. Koty, ze stanowiska obserwacyjnego na parapecie obsewują królicę, ale nie zaczepiają bojowej dziewczynki, już nie raz warcząc jak rottweiler dobrze je pogoniła.
Dzwoni telefon. Kotka chodzi pod blokiem i rozsiewa zarazki, Chora? Nie, wygląda na zdrową, ale i tak roznosi zarazki, musicie ją zabrać, przecież wam za to płacą.
Znowu mocniej pada. Może jeszcze jedna kawka? Trzeba poprasować, ale nie, chyba się nie chce. I projekcik czeka, a tym to już trzeba się zająć, bo kaska potrzebna i samochód woła "pić".
Dzwoni telefon. Babka karmi stado kotów, straciła pracę, żyją z renty brata. No dobrze, to kiedy? Jutro ja nie mogę, pojutrze nie pasuje, to co, dziś?
Zagęszczam ruchy, przed wyjazdem muszę skończyć projekt.
Zza chmur wyszło słońce. Robi się gorąco. Stoję w korku, no nie stoję, podjeżdżam po metrze do przodu. A przecież niedługo mają zacząć przerabiać kolejne 2 skrzyżowania, i dobrze, i masakra jednocześnie. Zgarniam Olę, jedziemy, szukamy, stary, obdrapany blok, ale nie ma takiej numeracji, jeden nawrót, drugi, pytam się ludności miejscowej, tak, to za tym nowym przebiciem, taka ślepa uliczka. Dzwoni telefon, nie odbierm. Objeżdżamy kolejny raz dokoła pół osiedla, bo jednokierunkowymi inaczej się nie da i jest, tylko, że nie szary i obdrapany, a nowa, żółta elewacja błyszczy w słońcu, a babka zapomniała, że blok po remoncie. Idziemy, pod drzewkiem siedzą i piją, pod płotem stoją i piją, tacy młodzi chłopcy, a panie to do kogo? Jeden mi się bardzo przygląda i nagle...chowa piwo za plecy "dzień dobry pani", ani chybi uczeń.
Znajdujemy karmicielkę, ale nie ona nie da swoich kotów na zmarnowanie, nie pozwoli na sterylizację. Ola dzielnie tłumaczy i tłumaczy, baba kiwa głową, nie, nie pani, nic z tego. Ola wyjmuje z reklamówki nerki, no dobrze, ale tylko jedną, Ola wyjmuje puszki, no dobra dwie i koniec gadania. Dzwoni telefon, nie odbierm. Łapiemy dwie kocice i szybko do samochodu, zanim się baba rozmyśli. A samochód nagrzany i jeszcze jakaś mucha z nami jedzie, nerwowa strasznie, chyba z tego upału.
Dzwoni telefon, nie odbieram. Dojeżdżamy do lecznicy. Dzwoni telefon, odbieram. Małego kotka ktoś wyrzucił. Złapie go pani, przytrzyma, przyjadę i zabiorę. Nie ja nie mogę, co mąż by na to powiedział. A musi o tym wiedzieć? No, co pani.
Dzwoni telefon, odbieram. Kasiu, może zabierzesz mojego tymczasa na kastrację? Ok, zabiorę.
Kotki oddane na sterylkę, umowy adopcyjne z lecznicy zabrane, jadę sprawdzić wyrzuconego kociaka. Nie ma, gdzieś sobie poszedł, jakby pani przyjechała szybciej, to jeszcze by był, człowiek dzwoni, stara się, a ta fundacja do niczego. Heh.
Wracam, telefon dzwoni, nie odbieram. Zabieram kocurka na kastrację. W lecznicy się śmieją, a pani to coś jeszcze robi, czy tylko koty łapie? Ale trafiam na dobry moment, kastracja ekspresowa, niedługo pacjent do zwrotu. Wychodzę przed lecznicę i spotykam znajomą. Płacą ci od godziny, czy od sztuki? To jest wolontariat, nikt mi nie płaci. Dobra, dobra, tak za darmo jeździsz i łapiesz, nie chcesz powiedzieć, to nie mów.
Kocurek zrobiony, wracamy. Dzwoni telefon, nie odbieram. Po drodze na giełdę, po warzywka dla moich zajęcy.
Wracam do domu, koty się cieszą, może będą karmić.
Muszę dokończyć projekt, bo rano się nie udało.
I jeszcze trzeba zapakować bazarki i wysłać na poczcie.
Dzwoni telefon, na szczęście koleżanka. Umawiamy się na agroturystykę do ich chałupki.
Niedługo 19. Spróbujemy ponownie złapać kociaka na Białostoczku. Ale kociaka nie ma. Pertraktujemy z karmicielką, jak go zobaczy, to będzie dzwoniła, może tak się uda. Dostała lekarstwo, żeby podać małemu, trzeba ratować jego oczy.
Wracam, pod domem spotykam znajomą, wiesz ocieplają kolejne bloki i wszystkie okienka zakratowują, a tam mieszkały koty.
Niech się ludzie skrzykną, to administracja zrobi uchylne. Coś ty, to na życzenie mieszkańców zamykają okienka. Ludzie się cieszą, dopóki nie zobaczą szczurów, wielkich jak koty.
Dzwoni telefon, pod blokiem chodzi kotna kotka, już jest bardzo gruba. Nie ma co zwlekać, umawiam się na jutro na polowanie.
Jeszcze jestem umówiona z Danusią, chcemy złapać kociaki spod mostu, których mamę karmiłam rano. Transporter, podbierak, pachnące jedzonko. Kotulka jest oswojona, podchodzi, podstawia łepek do głaskania. Siedzę metr od rzeki, na kamiennej płycie, nogi drętwieją oparte o kępę trawy, trzymam podbierak, może do jedzonka wyjdą maluchy i uda się je złapać. Jeden wyłazi, chowa się, wyłazi ponownie, drugi wyłazi, zaraz, zaraz, szczeka pies i oba uciekają. Kotunia ufna, aż strach, że żyje na podwórku, a widzi tylko na jedno oczko.
Siedzę cicho, kociaki znowu wychodzą, jeden jest w podbieraku, ale drugi się boi. Powoli wystawia łepek, jedna łapka, druga, po moście z rykiem rakiety przjeżdża motocykl i coś strzela w gaźniku, kotulki znikają w rurze.
Już jest zupełnie ciemno. Przychodzi czarny kocur, pewnie tata kociąt. Kotka wydaje pomruk i kociaki już z rury nie wychodzą. Dziś już nie uda się ich złapać, umawiamy się na jutro. Wracam do domu, koty się cieszą, może będą karmić. Wyjmuję z lodówki zielsko dla zajęcy, poruszenie w klatkach, paszcze przebierają energicznie, bo zielsko różnorodne, ekologiczne. Koty zajadają szorstką trawkę, też paszcze kłapią energicznie.
Sms, chyba nikt już nic nie znalazł, to dziecko, melduje, że przyjechało szczęśliwie do domu.
Przed snem jednym okiem sprawdzam pogodę, znowu ma padać. Koty układają się do snu. Czuję na stopach Czarkę, mruczy jak traktor, Smuś leży pod kolanami i delikatnie przebiera łapkami, Chineczka ułożyła się na fotelu. Kibice Jagiellonii jeszcze balują. Deszcz pada i rozmywa ziemię nad Białką. Zasypiam. Jestem szczęśliwym człowiekiem.
Obrazek

kassja

 
Posty: 3417
Od: Czw lut 05, 2009 23:24
Lokalizacja: Białystok KOTKOWO

Post » Wto cze 26, 2012 11:00 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

kassja pisze:Plecak na plecy wychodzę. Spotykam sprzątaczkę. "O, pani codziennie na jogging i tak się pani chce w ten deszcz". Nie wyprowadzam kobiety z błędu, nich sobie myśli, że tak dbam o kondychę.

To coś DUŻO lepszego niż jogging - siłownia&surwiwal&skon na bungee bez bungee bez linki 8)
kassja pisze:Patrzy na mnie z takim obrzydzeniem, ale co się dziwić, spodnie i buty w błocie, ręce brudne, czarny kaptur nasunięty aż na nos, a poza tym, kto normalny wyłazi spod mostu po 5 rano w deszczowy dzień. Tylko menel.

Hm...chyba musimy popracować na wizerukiem fundacji :wink: Nie napisałaś tylko jak wygląda świat z perspektywy "spod mostu" - nie sądzę by wiele osób miało okazję doświadczyć tego organoleptycznie :wink:

A tak wogóle to respekt jak mawiają ziomale :1luvu:
Obrazek 
:: Pomóż nam informować o 1% - zamieść w swojej stopce banerek - wklej do podpisu poniższy kod ::
Kod: Zaznacz cały
[url=http://kotkowo.pl/jedenprocent][img]http://kotkowo.pl/jedenprocent/kotkowo_jedenprocent.gif[/img][/url]

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 26, 2012 11:04 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

Kassja, bardzo ładnie Cię proszę, załóż jakiegoś bloga - będę wiernym czytaczem :mrgreen:
wiem, że to nie ładnie zabrzmi i nie powinnam się śmiać z tego, ale oplułam śniadaniowe truskawki ze śmiechu czytając Twój "Jeden dzień z życia wolontariusza" :mrgreen:
ObrazekObrazek

lusesita

 
Posty: 2278
Od: Pon wrz 28, 2009 11:56
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 26, 2012 11:49 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

Kassja - popieram prośbę Lu , ale kiedy znajdziesz czas na pisanie .....???????
Obrazek

MalgorzataJ

 
Posty: 953
Od: Czw sty 08, 2009 8:45

Post » Wto cze 26, 2012 11:59 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

a ja proponuję to opublikować na facebookowym profilu kotkowa - niech ludzie wiedzą
Obrazek

Mo-ty-lek

 
Posty: 1286
Od: Pt sie 15, 2008 14:50
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 26, 2012 17:04 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

Genialny tekst! :D Zdecydowanie możesz pomyśleć o pisaniu bloga. :piwa:

A czy ja bym mogła poprosić o wsparcie żwirkiem Szyszuni? Jedzonka mamy w bród, kupiłam im worek 15 kg Sanabelii i ładnie jedzą. :) Ale żwirek by się przydał... :oops:
Obrazek

Nakasha

 
Posty: 455
Od: Sob lut 19, 2005 19:05
Lokalizacja: Białystok - Kuriany

Post » Wto cze 26, 2012 17:29 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

Kasiu - a ja czytając :cry: :cry: :cry: :cry:
Obrazek

No może się uda.

Ewa Speichler

 
Posty: 734
Od: Śro mar 04, 2009 18:29
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 26, 2012 17:31 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

A ja na całkiem inny temat (choć przyznaję, post kassji genialny :ryk: ).

W sobotę minęły dwa lata, gdy zamieszkała z nami Safi. Z tej okazji pozdrawiamy całe Kotkowo, a najserdeczniej MałgorzatęJ.

I kilka zdjęć:
Obrazek
w całej kociookazałości (mina z cyklu - gdzie mi z tym aparatem)

Obrazek
po zabawie odpoczynek się należy

Obrazek
A to zdjęcie z zimy, ale jedno z moich ulubionych :) .

wiewiur

 
Posty: 1492
Od: Sob cze 26, 2010 13:08
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 26, 2012 19:02 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

Kasia, świetnie to wszystko opisałaś. Często nawet niedokładnie wiemy spod jakiego mostu dostałyśmy kociaki, i o jakiej porze łowione ;). Eh, roboty na dwa etaty :?.

Dorota, pokaż te smakowite maleńtasy :)
Obrazek

Szałwia

 
Posty: 1010
Od: Pon lis 20, 2006 20:02
Lokalizacja: Białystok --> Gdańsk

Post » Wto cze 26, 2012 19:24 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

Żeby nie było że tylko kassja jest kreatywna.Ja też troszkę :oops:
Załatwiłam sobie kolejnego kociaka.SAMA!!!!A co?
Obrazek
No i czarne towarzystwo :ryk:
Obrazek
Obrazek
BAMBI I TROLKA
Obrazek
"Człowiek jest wielki nie przez to, co ma,
nie przez to, kim jest, lecz przez to, czym
dzieli się z innymi."

dorotak97

 
Posty: 3297
Od: Wto gru 23, 2008 11:52
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 26, 2012 19:36 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

Wiewiur - Safi śliczne kochane cudo. Naprawdę jest sliczna i taka już duża dziewczyna. Uściski obu koteczkom, a to ich wspólne zdjęcie - naprawdę urocze
Obrazek

MalgorzataJ

 
Posty: 953
Od: Czw sty 08, 2009 8:45

Post » Śro cze 27, 2012 5:54 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

J.D. pisze:zobaczę ile czasu tym razem upłynie zanim admini usuną moje "wredne" ogłoszenie :twisted:


i co najgorsze do tych ludzi nic nie dociera :(
Obrazek

psi

 
Posty: 137
Od: Wto mar 29, 2011 6:31
Lokalizacja: Białystok

Post » Śro cze 27, 2012 10:00 Re: [Białystok12] akcja sterylizacyjna, s.11

kolejna znajda mały rudy kotek ok 2 miesięcy błaga o schronienie!

JUŻ MA SCHRONIENIE
Ostatnio edytowano Śro cze 27, 2012 17:05 przez asika5, łącznie edytowano 1 raz

asika5

 
Posty: 1087
Od: Pon gru 15, 2008 21:52

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Myszorek, puszatek i 74 gości