Nowa_Sztno pisze:Mizerka nie jest znakowana (zwłaszcza, że jej zdjęcia były robione przed wyjazdem na zabiegi). Sama sobie taką ranę na uchu zrobiła
Znakujemy natomiast kastrowane kocury, a to dlatego, że często (w większości przypadków) koty adoptowane bezpośrednio ze schroniska, są kotami wychodzącymi.
Choć czy to ma sens, to nie mnie już oceniać.
Jako okresowy łapacz popieram wszelkie wyraźne znakowanie.
Już mi niepotrzebnie krojono dwia koteczki (boczna sterylizacja).
Inną łapałam dwa razy, golić się dawała dopiero o zastrzyku. A miała chipa, bo u nas schronisko chipuje automatycznie. Za drugim razem ją oznakowano, ale za słabo, kot położy uszy i nie widać.
Łapię koty po ciemku, jak mam poznać w klatce, że jest sterylizowane czy kastrowane?
A tak to bym kota od razu wypuściła i oszczędziłabym i kotom i sobie stresu.
I dzięki bardzo wyraźnemu znakowaniu dokarmiana przeze mnie koteczka-uciekinierka łatwo skojarzyła się z ogłoszeniem na płocie. Wszyscy byliśmy szczęśliwi, koteczka błakała się już od 3 mies.
Ale to moje zdanie.
Jak Mizerka po operacji?