Czesio pięknie wita wszystkie kochane Panie i ogłasza, że jest kotem w pełni kuwetkowym

Od kiedy wsypałam do kuwety trociny nie było ani jednej wpadki, więc dziś wymieszałam je ze żwirkiem - niech się chłopak przyzwyczaja do normalności.
Dziś ok. 1 w nocy Czesio zaczął cichutko pomiaukiwać. Może tęskni za schronowymi kumplami, może to pora na nocne kotó rozmowy - a może pytał, czy może wejść na łóżko? W każdym razie po godzinnej gadaninie wskoczył na łóżko i ułożył się dokładnie tak, jak moje koty - w zgięciu kolan, przytulony do nogi. A ja poczułam gulę w gardle, bo ten kot chyba sobie przypomniał, że kiedyś, dawno temu, miał swój dom, swoje łóżko i ludzia, do którego nocą się przytulał.
O 4 nad ranem chyba się poryszyłam, bo Czesi zszedł z łóżka i udał się do kuwety. Kupka była tak mała, że nie wiem, czy wystarczy do badania, natomiast siku - i owszem, a niedawno było następne. Ok. 10 rano wyszedł z pokoju i odwiedził przedpokój i łazienkę. Luśka go obsyczała, Bungo znieruchomiał, a Czesio bez oznak paniki wycofał się do azylu pod łóżkiem syna.
Martwi mnie to, że znów nie chce jeść. Wieczorem poskubał mokrego indestinala i zjadł sporą porcję surowego kurczaka, popijając wodą z mlekiem skondensowanym. Dziś, podobnie jak wczoraj rano nic nie tknął, ale zakłądam, że jest to efekt przyzywczajenia do schroniskowych pór karmienia.