Dzisiaj koty najadły się po uszy
Pani dyrektor zasponsorowała 6 kg mięska (serc wieprzowych i drobiowych) a studentka, która zgłosiła się jako wolontariuszka do pomocy w kociarni odwaliła czarną robotę

. Dziewczę kroiło, porcjowało, siekało przez ponad dwie godziny, potem roznosiło ze mną michy i podstawiało towarzystwu pod nos. Wzięłam też kilka pudełek bozity dla (nielicznych) niezainteresowanych mięskiem i maluchów. Większość niejadków nagle odzyskałą apetyt i czyściła michy z dzikim mlaskaniem.
Wetka dokładnie obejrzała wszystkie koty w boksach (wisiałam jej za plecami wypatrując chorowitków, na moje oko wypatrzyła wszystkich najbardziej potrzebujących) szukając takich, które powinny pójść na leczenie. Do szpitalika poszły cztery zakatarzone koty, również Lemur. ntybiotyk dostaje też Klementyna, żeby być w pełnej formie przed pójściem do domu. Koteczka wyglada ładnie, ale jak ją oglądałyśmy z Pauliną, przyszłą opiekunką

to zwróciłyśmy uwagę na to, że oddycha tak, jakby miała jakąś infekcję dróg oddechowych. Kicia zostanie więc przeleczona antybiotykiem.
Po adopcjach ostatnich tygodni kotów jest wyraźnie mniej. Wetka mówiła mi, że ten miesiąc był wyjątkowy pod względem ilości kotów, które poszły do domu. Przyznała, że w znacznej mierze dzięki wolontariuszom, którzy aktualizują stronę internetową, zamieszczają ogłoszenia, szukają domów, wyciągają największe biedy ze schroniska i pomagają na miejscu w adopcji osobom, które przyjeżdżają po koty do schroniska.
A ponieważ nasze (dzięki ciężkiej pracy Gosi_bs

) ogłoszenia o kotach schroniskowych ciągle krążą po sieci to dzisiaj znowu miałam dwa telefony w sprawie adopcji kotów z łódzkiego schroniska. Z jednymi ludźmi umówiłam się w schronisku na jutro, z drugimi na sobotę. Robią dobre wrażenie, zobaczymy.
Na jutro pani dyrektor znowu obiecała mięso dla kotów - wyglada, że znowu będzie wyżera. Podejrzewam, że tak będzie dopóki będzie miał kto to im szykować, potem może się ten karnawał skończyć. A byłoby dobrze, gdyby chociaż w weekend dostawały takie solidne jedzonko. Spróbuję jutro porozmawiać o tym.
Acha, informuję, że Anatol mnie załamuje

ja mu daję mięso, a on mi włazi na kolana i się mizdrzy, a potem, jak po mięsie zostaje tylko wspomnienie, idzie jeść te ohydne, kolorowe chrupki

. Za to Lucky (jego kompan od sławetnej kąpieli) zjadł dzisiaj dwie porcje i chciał jeszcze.

Kociaste głupie nie są i wiedzą, że jak dają trzeba zaiwaniać, bo potem może nie być
Czy ktoś się wybiera do schroniska w weekend
