To jest ulica Szczygla. Podobno wyprowadzała go na dwór i wtedy jej zwiał

Nie przyznała się matce od razu, a ja się dowiedziałam o tym jeszcze później (nie miały odwagi mi powiedzieć). Matka obiecała zadzwonić do niej i wypytać o wszystko dokładnie. Czekam na info. Nie mam umowy adopcyjnej. Popełniłam wielki błąd, oddając jej dzieciaka. W domu mam trzy koty (w tym jednego chorego na SUK, od kilkunastu lat sikającego gdzie popadnie, byle nie do kuwety) i 15-letniego psa 5 lat temu adoptowanego ze schronu, chorego na serce i zwyrodnienie stawów, intensywnie leczonego. Myślałam, że u niej Miecio będzie miał jak w niebie... Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia.
Edit: Rozmawiałam z matką. Pazurki ponoć mu już odrastały. Nie wiem, co jest prawdą, a co nie

Trochę zablefowałam, bo powiedziałam, że ktoś z Wa-wy chciałby się z nią skontaktować, aby pomóc w poszukiwaniach. Podobno wpadła w panikę i absolutnie z nikim nie chce się kontaktować. Podobno wpadła w depresję po zniknięciu Miecia. Podobno... Mam coraz więcej obaw i coraz większe wyrzuty sumienia. Z powodu mojej łatwowierności cierpi niewinna istota
