Następna rozprawa dotycząca Wojciecha.L 24.02.2014 o godz.12

[czarnekoty123]

nas nikt nie badał, a mieliśmy dostęp do czegoś, z czego bez wątpienia można zrobić "broń masowego rażenia"... chyba tylko w szkołach "mundurowych" są takie testy...

Z mojej klasy z LO (biol-chem) 22 osoby na 30 skończyły medycynę. Ale jedno wszyscy potwierdzali: to jest szok na początku na sekcjach itd. - od tego naprawdę może się komuś w głowie poprzestawiać, wiec narażenie na zatracenie szacunku do żywych stworzeń jak się ich zwłoki nazywa "preparatem" jest większe. Poza tym... jak szłam na uczelnię (wydział elektryczny) to każdy miał dłuższą rozmowę z lekarzem medycyny pracy (z przychodni studenckiej - badań z innych miejsc nie uznawali) zanim dostał kwitek, że może studiować - niby nie psycholog, ale pytań jak od psychiatry nie brakowało. Oczywiście i psychiatrę, i psychologa można oszukać, ale jakoś ciężko mi uwierzyć, że przez 28 lat ani rodzina, ani znajomi, ani nikt w systemie edukacji nie zauważył u gościa skłonności sadystycznych - może po prostu woleli nie widzieć, bo prawda była zbyt okrutna/problematyczna?

[Katia K.]

Mnie jedno zastanawia - jest takie coś:
morderca kotów z Zabrza, który zabił 20 kotów, zostanie skierowany na badania psychiatryczne. - W tej sprawie mamy wątpliwości co do poczytalności podejrzanego. Zostanie więc przebadany przez biegłych psychiatrów - mówi Anna Arabska, zastępca prokuratora rejonowego w Zabrzu
To znaczy, że nie sprawdza się czy studenci na kierunkach medycznych mają dobrze z głową? Bo ten niby niepoczytalny i mordował koty, a za chwilę będzie inny niepoczytalny i będzie mordował pacjentów. Od razu mi się przypomina tłumaczenie "bo wypiłem i nie wiem, co robiłem" w sytuacji, gdy ktoś coś nawyrabiał (ponoć co ktoś po trzeźwemu pomyśli, to po pijanemu zrobi) i chce sobie ratować reputację za wszelką cenę.

Wkurza mnie to w wielu sytuacjach - od razu niepoczytalność... jak komuś się takie niepoczytalności zdarzają (20 kotów to już bardzo powtarzalna niepoczytalność), to należałoby go prewencyjnie izolować od społeczeństwa, żeby następnym razem nie zatłukł człowieka.

z tego co wiem, to żadnych studentów/potencjalnych studentów nie bada się psychiatrycznie...
nas nikt nie badał, a mieliśmy dostęp do czegoś, z czego bez wątpienia można zrobić "broń masowego rażenia"... chyba tylko w szkołach "mundurowych" są takie testy...

Nie bada się. Można studiować, mając tzw. "żółte papiery".

[charm]

Mnie jedno zastanawia - jest takie coś:
morderca kotów z Zabrza, który zabił 20 kotów, zostanie skierowany na badania psychiatryczne. - W tej sprawie mamy wątpliwości co do poczytalności podejrzanego. Zostanie więc przebadany przez biegłych psychiatrów - mówi Anna Arabska, zastępca prokuratora rejonowego w Zabrzu
To znaczy, że nie sprawdza się czy studenci na kierunkach medycznych mają dobrze z głową? Bo ten niby niepoczytalny i mordował koty, a za chwilę będzie inny niepoczytalny i będzie mordował pacjentów. Od razu mi się przypomina tłumaczenie "bo wypiłem i nie wiem, co robiłem" w sytuacji, gdy ktoś coś nawyrabiał (ponoć co ktoś po trzeźwemu pomyśli, to po pijanemu zrobi) i chce sobie ratować reputację za wszelką cenę.

Wkurza mnie to w wielu sytuacjach - od razu niepoczytalność... jak komuś się takie niepoczytalności zdarzają (20 kotów to już bardzo powtarzalna niepoczytalność), to należałoby go prewencyjnie izolować od społeczeństwa, żeby następnym razem nie zatłukł człowieka.

z tego co wiem, to żadnych studentów/potencjalnych studentów nie bada się psychiatrycznie...
nas nikt nie badał, a mieliśmy dostęp do czegoś, z czego bez wątpienia można zrobić "broń masowego rażenia"... chyba tylko w szkołach "mundurowych" są takie testy...

Nie bada się. Można studiować, mając tzw. "żółte papiery".

paradoksalnie nas badano na wszystkie możliwe strony, oczy, zęby, płuca, i takie tam, chyba tylko po to, żeby nikt nie oskarżył uczelni, że po paru latach pracy z substancjami promieniotwórczymi zdrowie stracił... ale nikt nie pytał, czy ktoś, komu dajesz kawałek uranu do ręki jest zdrowy i nie postanowi zrobić home-made bomby (w sumie nawet home-made by nie musiała być, biorąc pod uwagę dostępność laboratoriów...)

[floxanna]

ciężko mi uwierzyć, że przez 28 lat ani rodzina, ani znajomi, ani nikt w systemie edukacji nie zauważył u gościa skłonności sadystycznych - może po prostu woleli nie widzieć, bo prawda była zbyt okrutna/problematyczna?

Raz, że jeśli gość jest psychopatą, to ma wrodzony dryg do skutecznego maskowania się (jak większość psychopatów). Dwa, że właśnie(jak piszesz) często otoczenie nie widzi sygnałów, że źle się dzieje, bo widzieć nie chce (i to się odnosi już nie tylko do psychopatii, ale i do wielu innych problemów, w tym wszelkiego typu zaburzeń i chorób psychicznych).

[czarnekoty123]

Raz, że jeśli gość jest psychopatą, to ma wrodzony dryg do skutecznego maskowania się (jak większość psychopatów).

Nie ma kłamców idealnych. Poza tym pewne cechy osobowości widać już u małego dziecka (bez wyobraźni abstrakcyjnej i kilku innych rzeczy umożliwiających skuteczne maskowanie), a do tego jest sporo wydarzeń traumatycznych opisanych w psychologii, które wróżą możliwość pojawienia się zaburzeń psychicznych (dlatego wiele ofiar przemocy itd. jest od razu obejmowane pomocą psychologiczną). Raczej po prostu nie chcieli wiedzieć lub nie umieli się z tym pogodzić (nie jest to odosobniony przypadek - inny przykład, gdy ktoś "cichy i spokojny" zabija - inny przykład tutaj).

[Axa76]

Rodzina pewnie widziała, ale co miała zrobić, oddać do poprawczaka? Póki nie ma kłopotów z prawem, jest duża motywacja do udawania, że syn jest "taki trochę dziwny". A psychopatii zdaje się nie da się wyleczyć.

[Alienor]

Rodzina pewnie widziała, ale co miała zrobić, oddać do poprawczaka? Póki nie ma kłopotów z prawem, jest duża motywacja do udawania, że syn jest "taki trochę dziwny". A psychopatii zdaje się nie da się wyleczyć.

Psychopata w zasadzie nie jest chory - ma pełną świadomość tego co robi i stara się "dopasować" do oczekiwanego przez otoczenie wzorca, jednak rozumuje zupełnie inaczej. Dla niego nikt i nic oprócz niego się nie liczy i nie jest prawdziwe. Włącznie z najbliższą rodziną.

[Axa76]

No w zasadzie nie jest. Jest po prostu trwale uszkodzony... choć do końca nie wiadomo czemu... Zresztą - nie ma co gdybać - przeprowadzą badania, jakaś diagnoza będzie. Byle nie oznaczała braku kary.

[czarnekoty123]

Rodzina pewnie widziała, ale co miała zrobić, oddać do poprawczaka?

Są różne psychoterapie pozwalające przynajmniej panować nad agresją. Poza tym dzieci zwykle rodzą się z normalnym systemem wartości i dopiero doświadczenia wykrzywiają im psychikę; rzadko rodzą się "takie". Tutaj jest ciekawy artykuł i pod nim dyskusja. Skoro psychopatów nie da się leczyć, to wniosek prosty: dożywotnio izolować, a nie przymykać oczy.

On zabijał koty, a gość z linku z poprzedniego posta zabił własnego ojca... przymykanie oczu prowadzi często do tragedii.

[Alienor]

Pewnego staruszka na wsi z psychozą maniakalno-depresyjną wysłali na przymusowe leczenie dopiero gdy lecąc z siekierą za żoną, wbił w/w w radiowóz. Bo wcześniej nie uznawali go za zagrożenie - mimo że rodzina nie raz nocowała "po ludziach" albo w lesie.

[czarnekoty123]

Bo w Polsce jest takie prawo, że dopóki ktoś nie doprowadzi do czyjejś śmierci lub trwałego kalectwa, to na leczenie w zakładzie zamkniętym musi się zgodzić sam. Niby ma to chronić przed sytuacją pozbywania się pomówieniami niewygodnego z jakichś względów członka rodziny, ale bez przesady - przegięli w drugą stronę. Inna rzecz, że zakłady psychiatryczne są i tak przepełnione (jak więzienia), więc...

Za emocje itd. odpowiada pewna część mózgu - jeśli się uszkodzi (np, na skutek niedotlenienia przy porodzie), to mamy osobnika bez uczuć. Tylko brak ręki czy nogi daje po oczach, a to już takie oczywiste nie jest - szczególnie jak się nie chce tego widzieć.

[charm]

Rodzina pewnie widziała, ale co miała zrobić, oddać do poprawczaka?

Są różne psychoterapie pozwalające przynajmniej panować nad agresją. Poza tym dzieci zwykle rodzą się z normalnym systemem wartości i dopiero doświadczenia wykrzywiają im psychikę; rzadko rodzą się "takie". Tutaj jest ciekawy artykuł i pod nim dyskusja. Skoro psychopatów nie da się leczyć, to wniosek prosty: dożywotnio izolować, a nie przymykać oczy.

On zabijał koty, a gość z linku z poprzedniego posta zabił własnego ojca... przymykanie oczu prowadzi często do tragedii.

znam przypadek psychopaty, gdzie rodzice cały czas "głaskali po główce", rozpieszczali jedynaka do granic możliwości, dzieciak miał wszystko, uważał, że wszystko mu się należy, ma prawo decydować o wszystkim, czyimś losie... jak w podstawówce nauczycielka "źle się nim zajmowała" to szukała nowej pracy... a swoją żonę kiedyś doprowadził do granicy przytomności (użył środka, o którym wiedział, że ma silną alergię i się dusi) tylko po to, żeby pokazać, że może to zrobić, że jest od niego zależna...
ale dla innych zawsze cichy, spokojny, ułożony, itd....
gdyby się rozejrzeć, to takich przypadków wokół jest sporo...

ale z tego co mi wiadomo bycie psychopatą nie zwalnia z odpowiedzialności karnej...

[czarnekoty123]

ale z tego co mi wiadomo bycie psychopatą nie zwalnia z odpowiedzialności karnej...

Ale niepoczytalność już tak, a to modne wśród mających $$$, żeby posmarować komu ile trzeba (opcja 2: zastraszyć) i nagle już nie psychopata tylko biedny chory niepoczytalny.

[Katia K.]

ale z tego co mi wiadomo bycie psychopatą nie zwalnia z odpowiedzialności karnej...

Ale niepoczytalność już tak, a to modne wśród mających $$$, żeby posmarować komu ile trzeba (opcja 2: zastraszyć) i nagle już nie psychopata tylko biedny chory niepoczytalny.

I o to się najbardziej martwię, od kiedy dowiedziałam się, że rodzice są lekarzami

[Blekitny.Irys]

ale z tego co mi wiadomo bycie psychopatą nie zwalnia z odpowiedzialności karnej...

Ale niepoczytalność już tak, a to modne wśród mających $$$, żeby posmarować komu ile trzeba (opcja 2: zastraszyć) i nagle już nie psychopata tylko biedny chory niepoczytalny.

I o to się najbardziej martwię, od kiedy dowiedziałam się, że rodzice są lekarzami

Oby tak nie było tym razem...