Tak sobie wróciłam do początku tego wątku

Miałam nadzieję, że wśród tylu kociarzy na tym forum, ktoś zrozumie potrzebę nie tylko założenia tego wątku, ale także poczuje sie na siłach, żeby adoptować koty, które pozostały przez człowieka jeszcze nie zmienione. Sa naturalne, mają swoje potrzeby, ale bardzo starają się być niezależne.
Inaczej bym je posegregowała.
Athena, Ford, Linkoln, Almera - koty niezależne, a przynajmniej tak się im wydaje. Jednak bardzo chcą takimi pozostać, żadnego tam dziękowania za miseczkę jedzenia. Jak im człowiek nie da, to wezmą se od innych kotów ;
Grenada - potrzebuje miłości i szczególnej uwagi, a chętnie się odwdzięczy mruczeniem za kochający domek;
Kwaśniewska - kotka do kochania, chyba nawet nie powinna się tu znaleźć. Bardzo się boję, że zmarnuje się w azylu, że zdziczeje bez człowieka, bo nigdy nie miała go na tyle, żeby się do niego przyzwyczaić. Potrafi jednak zabiegać o jego miłość, gdy się już znajdzie sam na sam z człowiekiem. Postanowiłam ja tu umieścić, bo ona nie ma szansy spodobac się komuś w azylu. Wygląda zwyczajnie, nie jest już najmłodsza, a podwórkowe życie odcisło na niej piętno poszarpanych uszek i asekuracyjnego podejścia do nowego człowika, który pojawia się w pobliżu.
Kwaśniewski - już niestety zdziczał w azylu. Od początku nie potrafił znaleźć sie w nowej sytuacji. Za dużo kotów. Do tej pory był panem na swoim podwórku. Zanim trafił do klatki na leczenie lamblii schował się pod paletą na której stoi budka na wybiegu. Nawet budka nie była dostatecznym schronieniem. Jeszcze niedawno to był kot, który przychodził i z wdzięcznością dawał się głaskać, ocierał się o nogi jak dawałam mu jedzonko. Zastanawiam sie czy ma sens trzymania go w azylu. Może powinnam mu zwrócić to podwórko na którym tak go ludzie nie chcieli
Colinss - jedna wielka zagadka. Kot nad wyraz wystraszony, przyzwyczajony do innych kotów, bez problemu dogaduje się z nimi. Przy jedzonku daje się pogłaskać, ale to by było na tyle na razie. Niestety mimo to, że miał szczęście i znalazł DT to i tak jest tam za duzo kotów, żeby wyłącznie jemu poświęcać uwagę. Każda zmiana tego domu znowu go będzie stresować.
Brutus, Buruś, Albiś - koty przeżyły stratę ukochanej osoby u której były długie lata. Nie wpadły w depresję, ale też nie chcą zaakceptować nowych warunków i pozostałych kotów. Mimo tego, że są już wykastrowane uparcie znaczą teren. Nie są młode i nie wiemy jak będą zachowywać się w nowym domku, nie jesteśmy w stanie zagwarantować, że nie będą olewały ścian. Jednak czy to znaczy, że nie zasługują na domek ?
Blade - kot, którego jego inteligencja i ufność do ludzi zgubiła. Pokochała nie tych co powinna. Teraz jest nieszczęśliwa. Okazuje to złością i krzykiem. Ma w DT konkurencję w postaci innych kotów i tego tez nie potrafi znieść. Bardzo przezywa kolejne zmiany i każdy kolejny DT to dla niej kolejne nieszczęście. Obawiam się bardzo, że psychiki tej kotki już sie nie wyprostuje jak szybko nie znajdzie samodzielnego domku stałego. Ona musi być jedynaczką, kochaną i szanowaną za wyjątkowy charakter. Nie róbmy z niej demona. To jest po prostu bardzo nieszczęśliwa kotka, która zawiedli ludzi, która nie potrafi się odnaleźć po tym co przeszła.
To oczywiście nie wszystkie nasze nieszczęścia. Jednak o pozostałych na pewno do napisania mają więcej ich obecne DT.
Siedzę przed kompem i rycze. Dlaczego nie potrafię pomóc tym biednym kotom, dlaczego nie mam dużego domu, gdzie każde z nich znalazło by miejsca dla siebie, dlaczego ich nikt nie zauważa

Większość z nich nie ma nawet opiekunów wirtualnych

Nawet na to nie zasługują
