Ojoj, jestem!

To już sama nie wiem, cieszyć się, martwić, bać... Biedny diabełek. Rzeczywiście, zobaczmy, co RTG pokaże... Jeśli tylko dałoby się to coś zaleczyć na tyle, żeby kocika nie bolało... Ale z kolei jeśli wada genetyczna i zawsze będzie cierpiał... No tak, ale jak wobec tego przeżył te kilka miesięcy, jeśli to taka poważna wada?
No tak, można sobie dużo "jeśli" i "gdyby", a na razie przecież nie wiadomo. Uuuch, jak ja dzisiaj zasnę
I proszę mnie nie chwalić, bo na razie jeszcze nie ma za co... Tym bardziej mojego Starego, który o niczym nieszczęsny nie wie, bo dziś wnuczkę wysiaduje i nawet nie bardzo wiem, kiedy wróci - możliwe, że ogłuszę go perspektywą dokocenia dopiero rano. Wiem dokładnie natomiast, co powie: "Puma, czyś ty już
kompletnie zbzikowała?!" Może zresztą na razie nic mu nie powiem, dopiero jak już będzie z grubsza wiadomo, co z malcem...
A Cipiórzasta dzisiaj właśnie na pociechę jakby więcej na czterech ganiała. Ostatnio chyba wreszcie złapałam, jak jej nóżki gimnastykować. No chyba że to po prostu kolejny taki krótki okres na lepsze, już tak bywało. Ale jak w środku dnia wpadłam na chwilę do domu, żeby zajrzeć na forum, to tylko szuru-buru za myszką było, częściowo właśnie z popełzywaniem na czterech... Ja do niej mówię, że może będzie miała braciszka, a ona tylko patrzy i tę myszkę podrzuca
