Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Jana pisze:Surprise![]()
Czarna kotka okazała się kocuremZadzwoniłam dziś do lecznicy i dopiero się dowiedziałam. Trochę mam żal, że lecznica nie skontaktowała się ze mną wcześniej, można było go już wypuścić... I niestety okazało się, że ma pogrubiony pęcherz, skłonność do zatykania się
Powinien być na specjalistycznej diecie... Rzecz nie do zrobienia w przypadku dziczków.
Mam duży problem. Kota należałoby odebrać i wypuścić dziś, ale wypuszczenie go jest możliwe tylko do godziny 15.00.Bo potem GUS nieczynny.
Rzutem na taśmę - czy do godziny 15.00 dziś ktoś może nam pomóc i odebrać kota z Książęcej, a następnie zawieźć do GUSu?...
galla pisze:Wypuściłam go wczoraj, poleciał jak szalony. Wet mówił, że kocurek był bardzo agresywny, rzucał się na nich, na klatkę, mieli problem z utrzymaniem czystości w jego klatce. Zapytałam więc, czemu nie dali znać wcześniej, że to kocur nie kotka - odebrałoby się go po 3-4 dniach i nie męczyłby się dłużej. Wet powiedział, że to jakaś pomyłka była. Podejrzewam, że może nie zaznaczono na klatce, że to kocur, cały czas widniał jako dziewczyna i posiedział tyle, ile kotka po sterylce... Zestresowany był okropnie.
Odnośnie USG to tak jak Ci mówiłam - ponoć osoba, która robiła USG robi USG wszystkim zwierzakom, które są w narkozie, bo się uczy. Więc wynik tego USG może być wątpliwy, skoro ten ktoś dopiero się uczy mógł się pomylić. Ewentualnie kocur rzeczywiście ma pogrubione ścianki pęcherza, o co u dziczka zapewne nie trudno ze względu na kiepskie jedzenie i zaziębianie się - może miał jaki stan zapalny pęcherza w przeszłości. W każdym razie ponoć nie ma tego USG w kompie, więc wet nic więcej nie mógł mi powiedzieć.
Co do syndromu pokastracyjnego - mówił mi, że pisma podają, że jakiś odsetek kotów miewa coś takiego na skutek spadku hormonów - nie jest to nieprawdopodobne, może rzeczywiście są organizmy, które źle znoszą spadek hormonów. Powiedział mi, że standardowo mówią to właścicielom kastrowanych zwierząt. Powiedziałam mu, że nikt nigdy nam niczego nie mówił - ani przy kastrowanych dziczkach ani przy kastrowanych naszych własnych kotach. Możliwe, że może rozmawiałaś z kimś "świeżym", kto przeczytał o czymś takim, albo usłyszał, przejął się, jest nadgorliwy i teraz szerzy takie rzeczy, powodując, że człowiekowi włos się jeży na głowie...
W każdym razie wet mówił mi, że wszystko jest ok, że ręczy głową i w ogóle. Mówiłam mu, że jeśli coś jest nie tak, to niech powie, bo dopóki kot jest w klatce, to jest szansa cokolwiek zrobić. Mówił, że wszystko jest ok i w ogóle. Powiedziałam mu, że jak coś się stanie to przyjadę i osobiście go wykastruję albo łeb utnę.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 48 gości