Rufin ciachnięty, doszedł do siebie.
Niestety nie było łatwo....
Na zabieg poszliśmy wczoraj o 9.30 rano, wszystko było w porządku, dostał znieczulenie. Kiedy usnął, poszłam do domu.
Zdaje się, że niedługo potem pojawiły się zaburzenia w pracy serca, obrzęk płuc. Podobno było bardzo źle. Doktor powiedział, że to pierwsza tak poważna zapaść po znieczuleniu w tej lecznicy. Udało się....wolę nie myśleć co by było gdyby nie
Szłam po niego w pełnej nieświadomości tego co się stało. Nie muszę chyba pisać co się ze mną działo jak to usłyszałam. Dobrze, że siedziałam. Mój biedny maluszek był taki słabiutki, tylne nóżki całe zasikane

Cały czas przełykałam ślinę i gryzłam się po policzkach żeby się nie rozryczeć.
Został ponownie zbadany, doktor zrobił mu jeszcze usg żeby sprawdzić czy nie pojawił się płyn w opłucnej. Na całe szczęście nie było.
Dochodził do siebie dość szybko, późnym popołudniem chodził już normalnie i próbował jeść ale nie bardzo mu to jeszcze wychodziło. Wieczorem ok. 11 zrobił mi awanturę

, że ma pustą michę a on taki głodny bo przecież nie karmiony od wczoraj. Wsunął gotowanego kuraka a mi ulżyło, że mój pasibrzuch wrócił do formy
Wieczorem dziwnie charczał, szybko jednak mu przeszło i nie powtórzyło się od wczoraj ani razu. Początkowo nawet myślałam, że jest mu niedobrze ale to jednak chyba był taki kaszel.
Dzisiaj jest dobrze. O wczorajszym przypominają nam tylko wyglone jajka i brzuś

Mam nadzieję, że tak już zostanie.
Za kilka dni mam pójść z Rufinem na kontrolę. Czekają nas badania mające na celu ustalenie przyczyny tego co się stało. Mam nadzieję, że nie wykażą nic bardzo poważnego.
Zobaczymy...