A piekna jest nasza Pyza - nieskromnie przyznaję, że to prawda.
Te kreseczki wokół oczu chyba ktoś jej namalował zanim ją znaleźliśmy
Jest maksymalnie przytulna, ale też rozbojnik z niej straszny.
Non stop zaczepia Kicię, czai się... po czym wyskakuje zza winkla bez ogródek skacząc jej na grzbiet.
Taka akcja konczy się dziką pogonią i zapasami do upadłego.
Poza tym jedzą z jedej miski, choć mają dwie... pyzia lubi zaglądać tam gdzie Kicia, nawet kontroluje miskę gdy pojawi się coś nowego.
Kita znosi to wszystko z anielską cierpliwością.
Pyza bardzo lubi wybierać ziemię z doniczki. Ziemia fajnie się kruszy.
Poza tym, wiecie co - ona raczej nie miauczy, ale popiskuje... a najczęściej wydaje takie... hmm elektroniczne odglosy jak R2D2 z najstarszej wersji Gwiezdnych Wojen.
Autentycznie, prawdziwie miauczącą słyszeliśmy ją tylko raz, w sytuacji dla kota arcystresowej, gdy jechaliśmy do weta... Ale za to jak głośno.
Te rozpaczliwie okrzyki biednego, nieszczęśliwego i zestresowanego kota zdecydowanie uradowały mojego narzeczonego "o fajnie! to ona JEDNAK miauczy!"
Jak dotąd podejrzewał u Pyzi jakąś niemoc lub wręcz niepelnoosprawność głosową - rzeczywiście to bardzo ciche stworzonko, w porównaniu do naszej Kici, ktorą z racji potencjalu strun glosowych czasem zwiemy też Trąbą.
Poza tym glosnym miauczeniem Kita jest trochę autystyczna, żyje tak jakby koło nas... ale miewa też napady czułości.
Poza tym jest bardzo empatycznym kotem.
Ale o tym napiszę innym razem, bo Kita to temat-rzeka.