On ostatnio miał rotwailera i cały czas słucham o tym psie, i wiem że gdyby mi się podobał to już byśmy go w domu mieli, wystarczyłoby moje kiwnięcie palcem... ale mówię NIE, co jeszcze chyba pogarsza sytuację
a może trzeba powiedzieć TAK...?
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
On ostatnio miał rotwailera i cały czas słucham o tym psie, i wiem że gdyby mi się podobał to już byśmy go w domu mieli, wystarczyłoby moje kiwnięcie palcem... ale mówię NIE, co jeszcze chyba pogarsza sytuację
Ćma pisze:Ten spryskiwacz to rada weterynaryjna.
A kot nie człowieka kojarzy z nieprzyjemnością, tylko wodę. Tak jak psa nigdy nie można karcić gołą ręką, żeby ludzka ręka nie kojarzyła mu się z czymś niedobrym. Tak samo kot spryskany wodą z odległości odbiera to raczej jako "karę z nieba" niż ludzką interwencję. W związku z czym nie nabiera również ochoty na zemstę na takim człowieku (lub jego tapecie). A jak do tego słyszy, że człowiek jest niezadowolony, a potem na niego spada taki grom z nieba, to dodatkowo uczy się, że człowiek jak się złości, to go ostrzega przed czymś nieprzyjemnym, a nie zwyczajnie psuje mu zabawę. W końcu kotki jakoś uczą swoje kociaki...
"Mówię ci nie, a jak się nie posłuchasz, to będzie ci niemiło."
Ja się bardziej boję, że ona nie odbierze tego jak dodatkowy stres, tylko jak świetną zabawę w uciekanie przed wodą...
justyna_ebe pisze:On ostatnio miał rotwailera i cały czas słucham o tym psie, i wiem że gdyby mi się podobał to już byśmy go w domu mieli, wystarczyłoby moje kiwnięcie palcem... ale mówię NIE, co jeszcze chyba pogarsza sytuację
a może trzeba powiedzieć TAK...?
Ćma pisze:A no własnie...
Może trzeba po prostu dać dom psu, żeby zatrzymać kota. To chyba nie tragedia? Myśmy mieli kiedyś Nowofunlandkę, która wszystkie kolejne zwierzęta w naszym domu kwitowała jedynie obróceniem z obrzydzeniem głowy. Wszyskie były jej przedstwiane, a ona tylko przewracała oczami i z obrzydzeniem odwracała sie do nich tyłem. Co nie znaczy, że nie chodziła na spacer z kotem, który sypiał jej na ogonie.
Kocio psia przyjaźń może być bardzo piękna. A skoro (takie odnoszę wrażenie) i tak jesteś w domu, mogłabyś bez problemu przypilnować aklimatyzacji psio kociej.
Kulfon pisze:Kropeczko, a moze jakis mniejszy pies ktory rowniez uszczesliwilby Twojego TZ?
kropka75 pisze:Kulfon pisze:Kropeczko, a moze jakis mniejszy pies ktory rowniez uszczesliwilby Twojego TZ?
Jemu się podobają psy duże, rotwailery, owczarki niemiecki itp. Z małych tylko west'y ale dla takiego psa to trzeba mieć i miejsce i zdrowie. Poza tym sądzę, że Kropa byłaby mało zachwycona konkurencją. Ja zaś nie mam zamiaru wstawać o 3 do dwóch futrzaków.
Nie, na takiego psa nie zgodzę się w życiu, nie w mieszkaniu 40 metrów
nie w centrum miasta przy parku gdzie jest zakaz wyprowadzania psów
i nie w sytuacji gdy wiem, że w końcu opieka nad tym psem i tak spadnie na mnie
Poza tym taki pies by mnie nie słuchał, ja za miękka jestem na wychowanie czegoś takiego.
Nie i jeszcze raz nie
justyna_ebe pisze:Wiem, że to trochę obok tematu, ale...Nie, na takiego psa nie zgodzę się w życiu, nie w mieszkaniu 40 metrów
znajomi mają rotka w mieszkaniu 32 m2....nie w centrum miasta przy parku gdzie jest zakaz wyprowadzania psów
nie wierzę, że w pobliżu nie ma miejsca gdzie pies może się wybiegać...i nie w sytuacji gdy wiem, że w końcu opieka nad tym psem i tak spadnie na mnie
a może to złe założenie? Myślę, że nie wyszłaś za nieodpowiedzialnego człowieka...Poza tym taki pies by mnie nie słuchał, ja za miękka jestem na wychowanie czegoś takiego.
żartujesz!? dlaczego niby miałby Cię nie słuchać? A do wychowania "czegoś takiego" nie potrzeba siły a tym bardziej twardego serca... wystarczy dużo miłości i konsekwencja. Wiem o czym mówię. Miałam rotka, był najczulszym psem pod słońcem. Gdy się urodził syn, to warował przy jego łóżeczku, gdy dziecko zapłakało a mnie nie było w pokoju, to pies przybiegał i prowadził do małego. Syn uczył się chodzić trzymając się uszu tego "groźnego" psa.
Rotki to wspaniałe psy, zepsuć je może tylko głupi opiekun...Nie i jeszcze raz nie
![]()
Wydaje mi się Kropko, że Ty po prostu nie przepadasz za psami....Twój TZ niekoniecznie musi kochać koty...
Mała pisze:hej, spryskiwacz to naprawdę dobra metoda.Oczywiście jesli kot nie lubi wody.
ja tak oduczylam Mojrę drapania kanapyTrochę to trwało ale byłam konsekwentna.Udawałam ze nie widzę co ona robi i z ukrycia pryskałam. Trzeba spryskiwacz nastawić na taki wąski ostry strumien.Ona nawet nie kojarzyla tej wody ze mną
Zachowywałam sie jak oszołom
![]()
Teraz tez czegos tam usiluję ja nauczyć, ale kapnela sie ze spryskiwacz jednak jest polaczony z moja osobą i idzie mi oporniej![]()
powodzenia, nie zazdroszcze sytuacji
Użytkownicy przeglądający ten dział: jachu81 i 172 gości