Wróciłam, mózg mi się lasuje, skład na karmach wydrukowany czcionką mikroskopijną a ja ślepa kura, ceny jak z kosmosu za maleńkie tacki, wysiadłam.
Wzięłam trzy malutkie Bozity dla kociąt i suchą Sanabelle dla kociaków którą będę namaczała. Lepsze karmy miały jednak tego fosforu więcej. Znikomo, nie wiem czy to w sumie ma znaczenia praktyczne.
Nasze koty na BARFie jadą, Misiek od początku (gdy już zaczął jeść bo wczesniej dostawał convalescenta strzykawką) jadł jakieś nieprzyzwoicie drogie cudaczne paszteciki (trudno mi zaakceptować cenę 10 zł za łyżeczkę papki) dla kociaków które dostał w prezencie. A na BARFA boję się go wziąć do czasu ogarnięcia sprawy z gospodarką wapniowo - fosforanową. Plus te jego problemy z zaleganiem karmy w jelitach - boję się podać mu surowe mięso, niech to wszystko się ureguluje jak trzeba i na ile się da. Zaraz pójdę do mojego sklepu internetowego i na spokojnie sobie poprzeglądam co tam mają.
Nie miałam wcześniej kota z takimi problemami, to dla mnie ląd nieznany

Gdyby ktoś miał chęć Misia poznać osobiście i go wymiziać - to zapraszamy

Mi już ręce odpadają

Teraz chodzi z nim moja mama
Trzeba stworka pilnować - bo ranka po ogonku zaczyna się zrastać i swędzi, każde zdjęcie kołnierza to chwila zabawy i cap - liz liz po kuperku.
Biedak strasznie chce gadać, strasznie rozmowny jest, człowiek ma wrażenie że chciałby coś wyartykułować a nie może - otwiera pyszczek i nie wydaje żadnego dźwięku. Niemy film normalnie. Aż sie człowiekowi serce kraje

Dzisiaj wieczorkiem wkleję parę nowych zdjęć.
Miś dzisiaj znacznie rzadziej się przeciąga, ale z kolei ma dziki apetyt.
Zawsze ma, ale dziś szczególnie, za miską wskoczyłby w ogień.
Mogło być tak że jadł podłe jedzenie, miał silne niedobory, napychał się do upadłego bo ile w żołądku tyle jego, co w połączeniu z jego problemami elektrolitowymi i osłabieniem mięśni mogło mu dodatkowo porozciągać żołądek i jelita. Niestety, nie może zjeść więcej na raz bo by się rozpuknął

I tak puchnie jak bania.
Ale na szczęście załatwia się co najmniej dwa razy dziennie, bez problemow większych choć urobek ma godny większego kota.
Tu też damy mu trochę czasu.
Przecież on tydzień temu był prawie na drugim świecie, w sobotę miał operację.
Ja to bym go najchętniej przebadała na prawo i lewo ZEBY WIEDZIEĆ CO MU JEST DO LICHA, BO ZDROWY TO ON NIE JEST A JA CHCĘ ŻEBY BYŁ! TERAZ, JUŻ, NATYCHMIAST!!

Ale na szczęście mam mądrą lekarkę

Stopuje mnie w tych zapędach - żeby dać mu troszkę czasu, jeśli sam nie da rady - wtedy znajdziemy gadzinę która mu szkodzi.
Dzisiaj wieczorem zaktualizuję listę darczyńców, podliczę wszystko co i jak, streszczę najbliższe plany działaniowe.