ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw paź 08, 2015 19:36 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Ewa.KM pisze:
mruczkowska pisze: Za to miska na wspólnej części strychu została przez noc wylizana do zera, a żadnych innych kotów tam nigdy nie widziałem. Zrobiłem im dzisiaj prymitywny domek ze styropianu z jakąś kołdrą w środku i niech sobie tam żyją i na tym moja pomoc się kończy (no jeszcze będę im nosił żarcie i postaram się zaangażować kogoś na naszą nieobecność).

Wieszacie psy na Mruczkowskich a przecież mogli:
1. Nie wychodzic na miau, nic nie pisać, rozłożyć trutki na szczury i koty by zniknęły a pranie było czyste.
2. Nie musieli dokarmiać, rozstawiac misek na częsic zamknietej i wspólnej.
3. Nie musieli robic domku ze styropianu i wyścielac go kołdrą i szukac innych karmicieli na czas swojego wyjazdu.

Moim zdaniem zrobili więcej dobrego niz przecietny obywatel. Nie każdy musi być zakręconym kociarzem. Moi sasiedzi zabijaja w piwnicy okna gwożdziami, żebym ich nie mogła otworzyć dla kotów. Z 8 budek styropianowych które rozstawiłam w zeszłym roku ostały się dwie.
A co do wscielkizny to moja wetka też poradziła znajomej obserwację kotki która ją pogryzła w trakcie łapanki. Na czas obserwacji koleżanka wzięła ja do siebie i z dzikeij kotki mieszkającej pod hotelem Mazurkas wylazł miziak i po obserwacji została kotem niewychodzacym


A ja się tutaj nie do końca zgodzę.Tak! koty dostały pomoc.Jedzenie.Kąt kotka zajęła sama i chyba tutaj pojawił się problem.

Ale dalej...nie życzono sobie ich .Od samego początku.....jednak....karmiono.

Mogę podać co najmniej 3 przykłady w biegu, kiedy ludzie sami zaczęli dokarmiać a potem...szukali najbardziej radykalnych sposobów pozbycia się kłopotu, w tym umieszczenie kociaków w schronisku włącznie.Lub szukali potem takiego jelenia jak ja.Który weżmie kłopot na swoje barki.

Losy tej kociej rodziny stanęły pod dużym znakiem zapytania.Zależą teraz od Państwa Mruczkowskich.Oby ta historia zakończyła się dobrze..... :roll:
Proszę o wsparcie i udostępnianie zbiórki:

https://pomagam.pl/100kotow

iza71koty

 
Posty: 31565
Od: Sob sie 30, 2008 17:27
Lokalizacja: Szczecin

Post » Czw paź 08, 2015 19:54 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Ja tam bym jednak chciała takich Mruczkowskich za sąsiadów :)
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3770
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Czw paź 08, 2015 20:00 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Ewa.KM pisze:Ja tam bym jednak chciała takich Mruczkowskich za sąsiadów :)

A ja nie .Mam takich kilku mruczkowskich co " ratuja" koty moimi rączkami.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55992
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Pt paź 09, 2015 9:00 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Ja zgadzam się z Ewa.

Same osiracacie O WIELE MLODSZE kociaki zabierajac je matkom. Przetrzymjac w ciemnych piwnicach w klatkach. Wiele takich, lub podobnych przypadkow na tym forum jest. Ale to się nazywa miłosierdziem, a Was siostrami miłosierdzia. Ale jak ktos inny, DUZE kociaki pozbawi matki to jest już wg WAS złym człowiekiem. A ja roznicy miedzy Mruczkwskimi i niektorymi "Aniolami Milosiedzia" z forum, jeśli o chodzi o oddzielanie od matki nie widze. Najgorzej jak ktoś widzi żdzblo w oku bliźniego, a belki w swoim to już nie potrafi dostrzec.
Te kociaki już DUZE. Jedza samodzielnie. Sa kotami WOLNOZYJACYMI, a nie bezdomnymi. Wylapywanie jest prawem zabronione. Oczywisci na tym forum bardzo czesto pisze się koty bezdomne żeby wzbudzać dodatkowa litość i omijac prawo ? Mruczkowscy zrobili ile chcieli. Mogli. Jak umieli. Nic więcej nie muszą nie każdy musi być zakręcony na punkcie kotow, czy mieć schroniska w domu.


Tez wolabym takich sasiadow, niż takich, którzy przechodzą zupelnie obojętnie. Albo po prostu wywalają male i tyle. Albo robia gorsze rzeczy.
Ciagle nagonki na ludzi typu Mruczkowscy nie przysporzą temu światu milśonikow kotow wolnożyjących, ani ludzi im pomagajacych.
A wręcz przeciwnie. Ktos następny zajrzy na to forum znajdzie ten wątek i zwieje, żeby nie zostać tak potraktowany przez forumowiczów jak Mruczkowscy.
Zwieje i pocichu pozbędzie się problemu, bo będzie bal się prosić kogolowiek o cokolwiek. Bedzie bal się angazowac choć w maleńkim stopniu, bo da palec to bedziecie chcieli od niego cała rekę, albo i dwie, a może jeszcze nogi i glowe ? A przecież tego nie chcemy. Chcemy pomagać kotom!
MY CHCEMY! MY! - nie Muruczkowscy, wiec to nam powinno zalezec. Gadki chcą pomoc ale nie własnymi rekoma nie do takich ludzi. Oni naprawdę NIC nie musza. Ale i tak zrobili. Zrobili budke, karmili, a nie musza. Ich obowiązkiem jest tylko nie przeszkadzać w bytowaniu, skoro koty wygladaja na zdrowe. Nie byłoby karmienia i budki prawdopodobnie nie byłoby kotow i problemu dla Muczkowskich. Koty same by odeszly wiosna. Nic nie musza, ale MOGA tylko trzeba ich do tego odpowiednio zachecic.

'Kara' to zla metoda wychowawcza nagroda i motywacja zdecydowanie lepiej dzialają.

Edit: Jeśli tak Wam naprawdę zal tych kociaków, uważacie ze Mruczkowscy za mało zrobili, to jedzcie tam. Wy tez cos dla nich zrobcie od siebie. Jak to się mówi ziarnko do ziarna a zbierze się miarka. Zaszczepcie. Wysterlizujcie. odrobaczcie. Pomozcie im tak jak tylko checie, przeciez nikt Wam tego nie broni. Jedzcie i zrobcie cokolwiek, bo jeśli nie pojedziecie, to będzie wygldalo na to, ze to Wy chcecie pomoc tym kociakom, WY tacy dobrzy, ale najlepiej rekoma Mruczkowskich.
A Jeśli nie możecie pojechac, czy nie chcecie nic zrobić. To psow na Mruczlowskich nie wieszajacie.

Edit: Jeśli chodzi o pogryzienie przez kota i wcieklizne. Mój kot domowy jest agresywny czasami. Gdy mnie kiedyś pogryzł do krwi pytałam weta, o zagrozenia, o zaszczepienie na wscieklizne, bo wcześniej skoro ma być niewychodzący wet odradzil. Wet spytal czy może nie chce oddac kota na obserwacje, bo w sumie nie znamy pochodzenia kota. Spytal, nie kazal, bo to mój kot. Ale gdyby to był kot wolnozyjacy na pewno by zalecal. Skonczylo się na zaszepieniu kota, na wszelki wypadek. I obserwacje przeze mnie.

.
regułą w przypadku kotów jest to, że nie ma żadnych reguł.. Obrazek

Kamionka

Avatar użytkownika
 
Posty: 332
Od: Pon lut 23, 2015 2:17

Post » Pt paź 09, 2015 10:30 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Kamionka, a może jeszcze raz przeczytaj cały wątek :?:

Bo coś tak kompletnie nie na temat piszesz.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt paź 09, 2015 10:41 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Pewnie załozyciele wątku tu już nie zajrzą, ale...

Mieliście porpozycję KONKRETNEJ pomocy zmierzajacej do załatwienia sptawy - czyli sterylizacjia kotki, zabranie ew sterylizacjia kociaków - nie znam ich wieku, więc jedna z tych opcji. Na strychu zostałaby ograniczona ilość wysterylizowanych kotów.

Zrobiliście po swojemu - wątpię, czy kotka zostanie po obserwacji wysterylizowana, raczej nie - lecznica ma umowę na obserwację, nie na sterylizację. Najpewniej wróci do Was, bo takie jest prawo. Drugi raz będzie bardzo trudno ją złapać - koty są mądre, szybko się uczą, i po horrorze, jakim zapewne będzie dla niej obserwacja - stanie się jeszcze bardziej ostrożna.

Kociaki podrosną - a półroczne już mogą się rozmnażać.

Reasumując - odrobina wysiłku - czyli złapanie w klatkę łapkę matki i kociaków, i przetrzymanie 7-10 dni na strychu w klatce maluszków, i spokój z wysterylizowanymi kotami.
Teraz - perspektywa rozmnażających się kotów....

Jutro sobota - nasza propozycja odnośnie kociaków jeszcze aktualna. Wyjjeżdżacie za 10 dni - tochę czasu jest.
Telefon znacie - znikam z netu do poniedziałku.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt paź 09, 2015 10:49 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Kamionka, to kociak zabrany przez nas od matki, osierocony wg Twoich kryteriów.

Większośc kociaków kończy tak lub podobnie - polcz, kotka rodzi co roku 2-3 mioty, po 2-6 kociaków - 4-18 rocznie. Po poł roku zdolen sa do rozrodu - postęp geometryczny.
Gdzie one są?
Gdyby wszystkie przeżywałay, po trzech dwóch latach z jednej kotki miałabyś 12-54 koty. Dolicz do tego potomstwo tych kociaków - półroczne już są w ciąży. Chodzilibyśmy po dywanach z żywych kotów.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt paź 09, 2015 10:58 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

ta kotka ją tak pogryzła, że potrzebowała pomocy szpitalnej?
szwów?
i co teraz te małe będą jadły i piły?
kotka jest na obserwacji pod katem wścieklizny? w Łodzi? a był tam w okresie ostatnich kilku lat chociaż jeden przypadek wścieklizny?

ktoś sobie żarty robi? tak to wygląda
tylko dziwne ma poczucie humoru

przecież gdyby to było na poważnie, i gdyby było w ogóle ryzyko ze ta kotka ma wściekliznę
to najprawdopodobniej wszystkie jej dzieci tez byłyby chore

jak kotka przeżyje w schronisku -to zdrowa
a jak nie przeżyje -to znaczy że była wściekła?

o ile oczywiscie rzeczywiście jest w schronisku

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28555
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt paź 09, 2015 13:11 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

kalewala pisze:Pewnie załozyciele wątku tu już nie zajrzą, ale...

Mieliście porpozycję KONKRETNEJ pomocy zmierzajacej do załatwienia sptawy - czyli sterylizacjia kotki, zabranie ew sterylizacjia kociaków - nie znam ich wieku, więc jedna z tych opcji. Na strychu zostałaby ograniczona ilość wysterylizowanych kotów.

Zrobiliście po swojemu - wątpię, czy kotka zostanie po obserwacji wysterylizowana, raczej nie - lecznica ma umowę na obserwację, nie na sterylizację. Najpewniej wróci do Was, bo takie jest prawo. Drugi raz będzie bardzo trudno ją złapać - koty są mądre, szybko się uczą, i po horrorze, jakim zapewne będzie dla niej obserwacja - stanie się jeszcze bardziej ostrożna.

Kociaki podrosną - a półroczne już mogą się rozmnażać.

Reasumując - odrobina wysiłku - czyli złapanie w klatkę łapkę matki i kociaków, i przetrzymanie 7-10 dni na strychu w klatce maluszków, i spokój z wysterylizowanymi kotami.
Teraz - perspektywa rozmnażających się kotów....

Jutro sobota - nasza propozycja odnośnie kociaków jeszcze aktualna. Wyjjeżdżacie za 10 dni - tochę czasu jest.
Telefon znacie - znikam z netu do poniedziałku.

Zaglądają. Jestem tego pewna.
Prosze , skorzystajcie z propozycji. To jedyny sposób "pozbycia" się kotów. Tylko deczko wysiłku waszego potrzeba. Mniejszego niż ganianie po szpitalach i takie tam. Uratujecie kilka idtnień.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55992
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Pt paź 09, 2015 13:46 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Ale nam wcale nie zależy na tym żeby się ich pozbywać. Na ogólnej części strychu niech sobie żyją, dostają jedzenie i picie i jest ok. Na kastrację / sterylizację jest chyba za wcześnie. Jak ktoś będzie chciał je kiedyś wyłapać to zapraszamy. Żona dzwoniła do schroniska i twierdzili, że przed wypuszczeniem kotka matka będzie wystertlizowana.

mruczkowska

 
Posty: 35
Od: Pon lis 26, 2012 9:33
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt paź 09, 2015 13:57 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

mruczkowska pisze:Żona dzwoniła do schroniska i twierdzili, że przed wypuszczeniem kotka matka będzie wystertlizowana.

ufff
ObrazekObrazek

Romi85

Avatar użytkownika
 
Posty: 1808
Od: Wto lut 18, 2014 12:29
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt paź 09, 2015 14:07 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Wcześniej pisaliście:

Czy jest ktoś w Łodzi kto złapie te koty nieodpłatnie i im pomoże?


Niestety nie mogą tam zostać (...) Nie mogę sobie na to pozwolić aby koty biegały po praniu. Mimo wielkiej miłości do kotów uważam, że trzymanie zwierzaków które pewnie niebawem podwoją swoją populację nikomu nie wyjdzie na dobre.


I o to mi chodziło właśnie, żeby pozbyć się ich z mojego strychu


A teraz:

Ale nam wcale nie zależy na tym żeby się ich pozbywać.


Czy mi się wyadje, czy ktoś tu coś kręci?



I tak offtopowo:

dostała ze szpitala polecenie by kotkę poddać obserwacji


Od kiedy służba zdrowia jest kompetentna, by wypowiadać się, co należy zrobić z bezdomnym kotem? Poza tym zalecenie "obserwujcie kotkę" oznacza przyjrzenie się, czy sama nie wykazuje objawów chorobowych. Ale rozumiem, że dla was to był świetny pretekst, by wywieźć kotkę.

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Pt paź 09, 2015 14:11 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

mruczkowska pisze:Ale nam wcale nie zależy na tym żeby się ich pozbywać. Na ogólnej części strychu niech sobie żyją, dostają jedzenie i picie i jest ok.

a chciałam się nie odzywać...
---
niech mnie ktoś uszczypnie, błagam, to się nie dzieje naprawdę!
---
czyli mają całe życie spędzić na strychu?
a kto będzie sprzątał ich koopy?
a jeśli się komuś z innych mieszkańców kamienicy to nie spodoba, to co?
a co będzie kiedy zacznie smierdzieć, bo kocury będą znaczyć teren?
wygonicie je na zewnątrz, gdzie nigdy nie były?
gdzie przerażone będą się błąkały?
teraz, kiedy idzie zima?
---
niech mnie ktoś uszczypnie, błagam, to się nie dzieje naprawdę!
---
mruczkowska pisze:Na kastrację / sterylizację jest chyba za wcześnie. Jak ktoś będzie chciał je kiedyś wyłapać to zapraszamy.

a nie lepiej teraz je złapać (czytaj: skorzystać z propozycji kalewali) i znaleźć im dom?
mruczkowska pisze:Żona dzwoniła do schroniska i twierdzili, że przed wypuszczeniem kotka matka będzie wystertlizowana.

kłamstwo!
ja też dzwoniłam do Schroniska
kotki z Waszej interwencji tam nie ma
będę dziś dzwoniła do Straży Miejskiej - dowiem się gdzie została zawieziaona na obserwację
i przypilnuję sterylizacji
---
niech mnie ktoś uszczypnie, błagam, to się nie dzieje naprawdę!
---
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt paź 09, 2015 14:16 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

» Pt paź 02, 2015 14:17 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?
kalewala pisze:masz pw

właśnie mija tydzień od postu kalewali...
kotka byłaby wycięta
zaszczepione kociaki nabrałyby odporności i byłyby już domu tymczsowym
a Wy na zasłużonym urlopie
---
niech mnie ktoś uszczypnie, błagam, to się nie dzieje naprawdę!
---
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt paź 09, 2015 14:23 Re: ŁÓDŹ Dzikie kotki na moim strychu. Co robić?

Nie ma jej w schronisku bo została stamtąd wysłana do jakiejś lecznicy na Dąbrowskiego, początkowo miała być zawieziona gdzieś do Brzezin.

Chodziło nam o to, że nie chcemy ich na naszym strychu, bo byłyby zamykane na klucz i nie umiałyby z niego nigdy wyjść, dodatkowo trzeba byłoby po nich sprzątać. Na ogólnym strychu mogą sobie być, mają tam wyjście na klatkę, a z klatki na dwór (jest niezamykana). Strych jest pusty, nikt tam nie był z dwadzieścia lat pewnie. Są wolne, nie zamierzamy ich nigdzie więzić ani przeganiać. Dostają od nas jedzenie i picie mają domek z kawałka styropianu i kołdry i nic już w tej sprawie nie zamierzamy więcej robić.

mruczkowska

 
Posty: 35
Od: Pon lis 26, 2012 9:33
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: askaaa88, Edwardnaiff, imatotachi, Silverblue i 38 gości