Marcelibu pisze:Czy wetka powiedziała skąd się "wzięła" utrata węchu? Bo utratę wzroku po wypadku łatwo sobie wytłumaczyć.
Czy to nie jest jakiś kłopot w nosku (mechaniczny w sensie)?
Jakiś krzep krwi po uderzeniu, katar...
Nasza pani doktor bierze pod uwagę obrzęk mózgu, ucisk na nerw, może krwiak, w każdym razie z pewnością coś neurologicznego lub właśnie efekt kociego kataru, skrzepów w nosie i uderzenia.
Będziemy pobudzać jej układ nerwowy, ale czekamy aż się nieco wzmocni. Narazie ma 2 antybiotyki i coś na ogólną poprawę odporności. Potem włączymy steryd i witaminę B. Vet mówiła o jeszcze jakimś jednym leku wspomagającym rozruch neuroprzekaźników, ale już mi uciekła nazwa.
kordonia pisze:Samo to, że się interesuje jedzeniem, to dobry znak. Stawiam na to, że jednak boi sie bólu przy samodzielnym jedzeniu.
Wątróbką wzgardziła, ale miksowanym Royalem już nie. Najpierw karmiłam ją strzykawką, ale chyba za dużo jej dałam
w pewnym momencie i mi się rozkichała i rozpluła, potem to wyplute zlizała, wykorzystałam moment i podsunęłam w to miejsce płaską miseczkę i wstrzyknęłam resztę do środka, zjadła sama

. W sumie dzisiaj dostała 40g royala, 20g rano ze strzykawki drugie tyle wciąnęła sama. Potem napiła się ze swojej miski. W poszukiwaniu wody musiała obwąchać 4 miski, więc chyba zaczyna coś czuć. Katar już ustępuje a z nosa nie lecą takie paskudztwa jak wcześniej. Wydzieliny jest znacznie mniej i jest prawie czysta. Po posiłku chciała siku, na poduszkę

, ale ją włożyłam do kuwety, zamiast sikać położyła się. Poleżała trochę i znów na poduchę, więc ja ją znowu do kuwety i tak kilkanaście razy. W końcu stwierdziła, że nie będzie siku i trzyma do teraz

.
Przy okazji - transporter odesłałam dzisiaj. Jeszcze raz

. Twoja pomoc spowodowała, że Lili jest teraz z nami a nie w schronisku.
Marcelibu pisze: Mnie się wydaje, że Lili troszkę widzi. Ona patrzy ... tak... konkretnie.
Z pewnością coś widzi, ruch, światło i może kontury, na małe rzeczy włazi, ale duże pięknie omija. Pies jest duży, więc łatwo się go leje

.
Marcelibu pisze:Jak z sikaniem? Do kuwety?
Jak wyżej, nie i koniec, uparte kocisko.
Marcelibu pisze:Pies jest przepiękny, taki, jakiego by chciała mieć moja córka

.
Dzięki, to moje oczko w głowie. Teraz ma 8 lat, ale jak do nas trafiła miała jakiś rok, no może z okładem. Też była po jakimś wypadku. Przywieźliśmy ją ze schroniska w Gliwicach. W lewej, tylnej pachwinie miała ranę wielkości dłoni dorosłego mężczyzny. Zero skóry, dziura taka, że można było do środka zajrzeć. Leczyliśmy ją ponad rok, potem przyplątało się bakteryjne zakażenie jelita a potem wgłobienie. Nie jadła i nie piła przez ponad miesiąc. Zupełnie nic, same kroplówki. Woziliśmy ją na nie 30km dwa razy na dzień, rano i wieczorem. Była 3 razy operowana. Ostatnia operacja była we Wrocławiu. Bałam się, że umrze, chudłam razem z nią. W najgorszym momencie ważyła 17kg, teraz waży o 20kg więcej, ja też

. Nosiłam ją na siku z drugiego piętra na rękach, bo w bloku nie było windy, a ona nie była w stanie chodzić, ale w domu nie zrobiła. Znajomy robił jej reiki. Chwytałam się wszystkiego. Leczenie pochłonęło tysiące, których nie mieliśmy. Do dziś nie wiem jak to zrobiliśmy, ale daliśmy radę wyrwać ją śmierci z objęć. Nasi lekarze robili część badań i kroplówek za "Bóg zapłać". Rodzina pomagała jak mogła. Ira nigdy nie była sama. Cały czas leciały jej kroplówy, które potem robiliśmy już sami, część podskórnie, bo żyły nie dawały rady. Jezuuu..., jak o ty piszę to chce mi się płakać. To były najgorsze tygodnie mojego życia. Odchorowałam to potem bardzo. No, ale to było dawno. Teraz Ircia śpi obok mnie na kanapie i spokojnie posapuje

.
kotkubinat pisze:ja też podglądam. Ona wygląda na silnego kota, może będzie lepiej. zaznaczę wątek sobie
teesa pisze:Śledzę wątek od samego początku - jako cicha podczytywaczka.

Zdjęcia ukazują jak dużo zrobiłaś dla kocinki.
Życzę, by jak najszybciej kota wróciła do zdrowia.
Dzięki dziewczyny, to dla mnie dużo znaczy, jestem z tych, którzy potrzebują wsparcia, zwłaszcza duchowego i dobrego słowa.