» Śro paź 12, 2011 18:26
Re: "Koty z obwodnicy"Legnica(4)
Dziękuję za opinie,tu i na pw.
Wygląda na to ze można ciachać te kotki które sa "na już".
Podpowiem tylko ze lekarze z gabinetu wspominali o pewnym Panu renciście.
Nie wiem jak wygląda sytuacja na dzis przy gabinecie.To jest to miejsce gdzie niedawno złapałam kocurka persika(Orson)i kotke niebieską.W pobliżu tego gabinetu(tego na konto którego wpływają Wasze wpłaty)jest duży opuszczony plac,po wyburzonych zabudowaniach.Karmicielki jakis czas temu postarały sie o zbudowanie tam budek zimowych dla kotów.Nie ma ich dużo,ale stała grupka tam mieszka,częsć z nich to dawni mieszkańcy tych wyburzonych zabudowań,a cześć,podobnie jak persik podrzucone tam,lub same przyszły,bo posiłki mają tu stałe.
To jedno miejsce.
A drugie to wspomniany Pan rencista.Poznałam go przypadkiem,przy całkiem innej sprawie,byłam na jego działce.W sumie Pan co dzień dokarmia koty na dwóch ogrodach działkowych,oddalonych od siebie znacznie.Ale mi zapadła w pamieć jego pierwsza działka i tamte koty.
Kto bedzie chciał,domyśli sie:
Jest tak-teren ogrodów działkowych,działka Pana jest w ostatnim rzędzie,za działką szeroka aleja,za aleją nasz sławny Lasek Złotoryjski,za Laskiem Złotoryjski albo nawet wewnatrz Lasku mieści sie nasze równie sławne schronisko dla zwierząt...Koty tutaj można określić jako wolno,lub swobodnie żyjące...
Pan rencista karmi koty które schodza sie na jego działkę,w miarę możliwosci sterylizuje,lub podaje antykoncepcje.
Byłam w porze karmienia.
Specjalnie czekałam aż koty sie najedza,chciałam zobaczyć gdzie pójdą po posiłku.
Poszły w głąb lasku.
Pan rencista nie rozmawiał ze mną jak z osobą "od kotów",bo jak pisałam byłam tam w zupełnie innej sprawie.
Jakis czas temu lekarze z gabinetu spytali mnie czy mozna by mu pomóc,od słowa do słowa okazało sie ze to "ten" Pan u którego na działce byłam kilka miesiecy temu.
On robi tyle ile może,o nic nie prosi.Lekarze prosili -dla niego-.