Ufff - żyjemy
Wieczorem wpadłam na pomysł, że podam jej trochę parafiny - jak się napnie do kupy, to może i siku poleci. Parafina została wylizana ze spodeczka wraz z mięskiem.
Kiedy położyłam się wczoraj do łóżka, Musia leżała grzecznie na swoim posłanku. Kiedy zobaczyła mnie w pozycji horyzontalnej wydała radosny miauk, wskoczyła mi na brzuch, mrucząc i ugniatając. O 5:58 (ważne daty trzeba podawac dokładnie

) obudziło mnie szuranie w kuwecie. Musia siusiała, siusiała i siusiała.... Potem pogrzebała znów i zrobiła wielką, płynną kupę. Nastepnie umyła łapki,ogonek i okolice

- i spała ze mną na łóżku do 8:30.
Czy wiecie, jak podaje się Musi lekarstwa? Antybiotyk wkłada się do kawałka mięsa i zostaje zjedzony. Odrobaczacz - j.w.. Lakcidem polałam jej drugie śniadanie. Anioł - nie kot.
Dziś Musia jest mniej raźna, bo chyba przestał działać lek przecibólowy. Je, ale już nie tak łapczywie i nie tak dużo, zabunkrowała się w transporterku i podsypia zwinięta w kłębek. Brzuszka nie liże.